czwartek, 11 lipca 2013

Jest pięknie

10 km

 No więc doczekaliśmy się pięknej (dla biegacza) pogody. Miły chłodek, lekki wiaterek, coś tam kapie z nieba, chłodząc zgrzany organizm i poprawiając nawodnienie cery. W lesie nie gryzą robale, piasek na leśnych ścieżkach nie jest sypki, nie kurzy się i nie napełnia butów. Czy może być piękniej? A, jeszcze jedno: człowiek się nie obsmaża na słońcu jak kiełbasa na grillu. 
Ciekawe tylko, że mimo tej pięknej pogody na bieżni niewielu. Czyżby lud wolał pylący żużel? Bo wczoraj był tłok, choć radioaktywny pył właził wszędzie.

Dostałem zdjęcia z Jarosławca. Podobno było jeszcze goręcej, niż przed rokiem. Wystartowało czterech naszych: stary Lewando, młody Lewando, Tomek Ultragarbień i Tomek Oleszek. Przeżyli, podobno są nawet zadowoleni (Mirek, nie miałeś konkurenta :))), przywieźli ładne medale. Słońce waliło prosto w czachy, jak zwykle na tłum biegaczy patrzył tłum leżących w piachu, popijających chłodne napoje i pytających się w duchu " po kiego oni tu biegają?". I pewnie jak zwykle w Jarosławcu Goleniów nie wylosował nic ze stosu nagród. Ale nie po nagrody przecież się jedzie do Jarosławca, tylko po te medale, które są Himalajami przy osirowskiej blaszce rozdawanej na Mili.

A właśnie, Mila... Za tydzień puszczę tekst o tym, jak bieg powinien wyglądać. Skoro już Banach łyknął temat, trzeba młotkować. Do listopada czasu sporo, przekujemy Milę w porządny bieg, wkurzając do bólu Ojca Dyrektora, który - pewnie nie wszyscy o tym wiedzą - mianował się w tym roku Ojcem Dyrektorem Mili Goleniowskiej. Nie zdziwię się, jeśli 10 listopada przed biurem OSiR-u stanie pomnik Nieznanego Dobrodzieja Goleniowskiej Mili, a ów dobrodziej będzie miał dobrze znaną, ojcowską gębę. Dzieło wyrzeźbi oczywiście Naczelny Plastyk Gminy Goleniów.

Wreszcie mam poczucie, że zrzuciłem z siebie "dorobek" weekendu w Koninie. Ostatnio dość często słyszę uwagi typu "panu to dobrze, pan tak zeszczuplał, służy panu to bieganie...". No służy, służy... A komu nie służy? Chyba tylko tym, co nie biegają. Ruch i mniej jeść - recepta prosta, znana od początku świata, ale najtrudniejsza w zastosowaniu, niestety.
Od powrotu z Konina jem symbolicznie, bo w lodówce został keczup, musztarda i pół cebuli. Nie mam konceptu, co z tego przyrządzić, więc dziś wybrałem się na zakupy. Zaszalałem: paprykarz (zawsze lubiłem!), parę plasterków salami, dwa pomidory, piwo miodowe i chleb. No i strawa podstawowa: pół kilo dobrej kawy. Full wypas!

W sobotę zrobię sobie odpust. Jadę na cały dzień do Stepnicy, a tam człowiekowi z głodu nie dadzą zginąć.  

Wieczorem zajrzałem na portal "Gazety Wyborczej". Jak zwykle, najważniejsze tematy to los Żydów w Polsce, troska o los polskiego Kościoła, no i jeszcze żal, że KUL stracił 30% studentów. Już myślałem, że przez przypadek wszedłem na portal "Gościa Niedzielnego", ale nie, dla odmiany jakiś, za przeproszeniem, Marcin Wójcik przebazował się z "Gościa" do "Wybiórczej", spluwając z tej okazji dość kontrowersyjną profesor Pawłowicz. Cała "Wybiórcza" klaszcze, brawo, brawo, jaki rozsądny chłopczyk. Chłopczyk jest z siebie dumny.
A, jeszcze jeden temat wyłapałem. Michnik życzy Jaruzelowi wszystkiego najlepszego z okazji 90. urodzin (przepraszam, lecę się zrzygać). Wróciłem. Michnik nadal gratuluje Jaruzelowi, a Kiszczaka uważa za człowieka honoru.
A w Niemczech przed sąd idzie kolejny bandzior pokroju kumpli Michnika. Dziwne, nie?

2 komentarze:

  1. Pomnik dla kogo? Dobrodzieja? Chyba ,że z zapienioną gębą, wykrzywioną po wodzie sodowej.Bezcenne widoki. Trzeba było być, lub lepiej obserwować na pikniku bosmańskim.

    OdpowiedzUsuń
  2. No, nie byłem, bo wolę życie rodzinne. Poproszę o bliższe szczegóły na goleniow@o2.pl, dyskrecja w pakiecie. Chętnie spopularyzuję ;)

    OdpowiedzUsuń

Jeśli nie jesteś zalogowany, możesz komentować jako "anonimowy".