niedziela, 21 lipca 2013

Kajak

Sobota 21 km, Niedziela 13 km - kajak
Jezioro Drawsko, sobota po południu

I to jest to. Dwa dni na wodzie, w dobrej klasy kajaku turystycznym, na pięknych jeziorach, przy kapitalnej pogodzie. Jestem skatowany słońcem i wysiłkiem, ale bardzo zadowolony.
Wczoraj z rana spakowanie śpiworu, wody, czegoś do zjedzenia, wrzucenie na dach Kodiaka - i w drogę. Wyjeżdżając nie bardzo wiedziałem, dokąd jechać. Wziąłem Kodiaka, więc rzeka odpadała, to kajak za długi i za trudny w manewrowaniu przy zmiennym nurcie; na otwartych wodach spisuje się znakomicie, więc zostały jeziora. Padło na jezioro Drawsko, jak sugeruje nazwa, leżące w pobliżu Czaplinka. Podjechałem na sprawdzone miejsce, do Drahimia. 50 m od plaży parking, były wolne miejsca, tam się więc rozgościłem.
Kajak na wodę, na pokład wiśniowe piwo z Miłosławia (hit półmaratonu w Grodzisku, do nabycia w Lidlu - polecam, kto nie pił!) i w drogę. Jezioro jest ogromne, przypomina ośmiornicę, ma prawie 80 km linii brzegowej. Najpierw popłynąłem w odnogę, która dochodzi aż do wsi Siemczyno. Wąska, miejscami przypomina fiord, na końcu sympatyczna plaża. Wysiadłem rozprostować nogi, a na plaży dzieciaki gadają po francusku. Zagadały do mnie grzecznie: "bonjour, Monsieur". No to ja do nich równie grzecznie: "Bonjour, mes enfants, ca va?" "Oui, ca va! Et quest-ce vous faites ici?" - drążą młode. No to sobie pogadaliśmy, łebki przepłynęły się wzdłuż brzegi czerwonym kajakiem, bo przecież takiej okazji przepuścić nie można. Po chwili podniósł głowę facet leżący parędziesiąt metrów dalej, zainteresował się, z kim to dzieciarnia gada po francusku. Okazało się, że Francuz, żona Polka, dzieciaki znają oba języki, ale jak już zaczęły do mnie po francusku, a ja podjąłem dialog, do głowy im nie przyszło, by z miejscowym gadać w lokalnym języku.
Powrót na główne jezioro, przepłynąłem się wzdłuż prawego brzegu do końca, do samego Czaplinka, potem w ten sam sposób powrót do Drahimia, krótki odpoczynek, kajak na dach i po zakupy. Wymęczony i wygłodniały, zajechałem po zakupy do "Biedronki" (jeden z lepiej
Tunel pod drogą i torami
prowadzonych sklepów tej sieci, żadna tam "Bieda"), pilnowałem się, by na głodzie nie wykupić połowy towaru. Pieczywo, kefir, kawałek sera, dwa piwa i kamyczki - to wszystko. Z tym zakupem pojechałem na kemping (duże słowo na tę łąkę) nad jeziorem Pile w Liszkowie. Jak zawsze - sympatycznie. Moje ulubione miejsce, tuż przy pomoście, zawsze jest puste, było i tym razem. Jako że była już godzina 20, rozłożyłem sobie siedzenia w Espace, włączyłem przyjemny jazz, rozłożyłem się tak, by mieć widok na jezioro - i odpoczywałem. Potem wyjąłem już tylko śpiwór, zapakowałem się w bety - i lulu. Nad ranem obudził mnie chłód, noc była nad wyraz rześka, nad wodą snuły się kłaki mgły. Uszczelniłem okrycie i siup, z powrotem spać. Spałem do ósmej.

Jedno z małych jeziorek
Na śniadanie resztki z wczorajszej kolacji, potem kajak na wodę i znów wiosłowanie. Z jeziora Pile popłynąłem na zachód, w kierunku źródeł Piławy. To piękny łańcuszek jezior, mniejszych i większych, połączonych leniwie płynącym strumieniem. Zero turystów, paru wędkarzy - o dziwo - sympatycznych. Ale z nieba lał się niemiłosierny żar, potem się okazało, że było nawet 30 stopni, a ja przecież nieźle "naświetlony" po wczorajszym dniu. Dlatego nieco skróciłem zaplanowaną trasę, zrobiłem dziś jedynie 13 kilometrów. Wróciłem na kemping ostatkiem sił. Do tego stopnia zjechany, że musiałem poprosić o pomoc we wrzuceniu kajaka na dach samochodu, sam bym nie poradził.
Lilie jeszcze kwitną

Droga powrotna ciężka jak nigdy. Samochód rozgrzany, wietrzenie niewiele dawało, trzeba było jechać bardzo ostrożnie, w tym cholernym upale trudno było zachować skupienie. Starałem się nie przekraczać 90 km/h, jak się okazało - bardzo słusznie. Niedziela, upał, a szmaciarze ze straży miejskich w Drawsku i Czaplinku stoją przy drogach z tymi swoimi skrzynkami. Przed Drawskiem cyknęli fotkę gościowi, który jechał przede mną. Oczywiście, stali w miejscu, gdzie było ograniczenie, ale ustawił je tam, delikatnie mówiąc, funkcjonariusz specjalnej troski. Tylko po to, by kasować.
Piława w tym miejscu jest leśnym strumykiem


W drodze powrotnej słuchałem o korkach, o stłuczkach na drogach prowadzących nad morze. Jakoś nikomu nie współczułem. Na drogach prowadzących na Pojezierze Drawskie jest luźno, drogi po remontach, bezpieczne (tylko te łachudry ze straży gminnych...). Nad jeziorami tłoku nie ma, ceny rozsądne, na kempingach jest sympatycznie, woda w jeziorach czysta i ciepła. Po jaką cholerę lud prze nad to morze? Drodzy państwo, kierunek - wschód! Czaplinek, Nadarzyce, Borne Sulinowo, Gudowo nad jeziorem Lubie. W cholerę ze Świnoujściem, Międzyzdrojami i resztą nadmorskich wioch z dykty.

Kanał łączący dwa jeziora
Znajdź szczegół pt. szczupak czyhający na niewinną rybeńkę
Inny jeziorny widoczek
Słitfocia, bez niej ani rusz!










Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Jeśli nie jesteś zalogowany, możesz komentować jako "anonimowy".