Jezioro Drawsko, sobota po południu |
I to jest to. Dwa dni na wodzie, w dobrej klasy kajaku turystycznym, na pięknych jeziorach, przy kapitalnej pogodzie. Jestem skatowany słońcem i wysiłkiem, ale bardzo zadowolony.
Wczoraj z rana spakowanie śpiworu, wody, czegoś do zjedzenia, wrzucenie na dach Kodiaka - i w drogę. Wyjeżdżając nie bardzo wiedziałem, dokąd jechać. Wziąłem Kodiaka, więc rzeka odpadała, to kajak za długi i za trudny w manewrowaniu przy zmiennym nurcie; na otwartych wodach spisuje się znakomicie, więc zostały jeziora. Padło na jezioro Drawsko, jak sugeruje nazwa, leżące w pobliżu Czaplinka. Podjechałem na sprawdzone miejsce, do Drahimia. 50 m od plaży parking, były wolne miejsca, tam się więc rozgościłem.
Kajak na wodę, na pokład wiśniowe piwo z Miłosławia (hit półmaratonu w Grodzisku, do nabycia w Lidlu - polecam, kto nie pił!) i w drogę. Jezioro jest ogromne, przypomina ośmiornicę, ma prawie 80 km linii brzegowej. Najpierw popłynąłem w odnogę, która dochodzi aż do wsi Siemczyno. Wąska, miejscami przypomina fiord, na końcu sympatyczna plaża. Wysiadłem rozprostować nogi, a na plaży dzieciaki gadają po francusku. Zagadały do mnie grzecznie: "bonjour, Monsieur". No to ja do nich równie grzecznie: "Bonjour, mes enfants, ca va?" "Oui, ca va! Et quest-ce vous faites ici?" - drążą młode. No to sobie pogadaliśmy, łebki przepłynęły się wzdłuż brzegi czerwonym kajakiem, bo przecież takiej okazji przepuścić nie można. Po chwili podniósł głowę facet leżący parędziesiąt metrów dalej, zainteresował się, z kim to dzieciarnia gada po francusku. Okazało się, że Francuz, żona Polka, dzieciaki znają oba języki, ale jak już zaczęły do mnie po francusku, a ja podjąłem dialog, do głowy im nie przyszło, by z miejscowym gadać w lokalnym języku.
Powrót na główne jezioro, przepłynąłem się wzdłuż prawego brzegu do końca, do samego Czaplinka, potem w ten sam sposób powrót do Drahimia, krótki odpoczynek, kajak na dach i po zakupy. Wymęczony i wygłodniały, zajechałem po zakupy do "Biedronki" (jeden z lepiej
Tunel pod drogą i torami |
Jedno z małych jeziorek |
Lilie jeszcze kwitną |
Droga powrotna ciężka jak nigdy. Samochód rozgrzany, wietrzenie niewiele dawało, trzeba było jechać bardzo ostrożnie, w tym cholernym upale trudno było zachować skupienie. Starałem się nie przekraczać 90 km/h, jak się okazało - bardzo słusznie. Niedziela, upał, a szmaciarze ze straży miejskich w Drawsku i Czaplinku stoją przy drogach z tymi swoimi skrzynkami. Przed Drawskiem cyknęli fotkę gościowi, który jechał przede mną. Oczywiście, stali w miejscu, gdzie było ograniczenie, ale ustawił je tam, delikatnie mówiąc, funkcjonariusz specjalnej troski. Tylko po to, by kasować.
Piława w tym miejscu jest leśnym strumykiem |
W drodze powrotnej słuchałem o korkach, o stłuczkach na drogach prowadzących nad morze. Jakoś nikomu nie współczułem. Na drogach prowadzących na Pojezierze Drawskie jest luźno, drogi po remontach, bezpieczne (tylko te łachudry ze straży gminnych...). Nad jeziorami tłoku nie ma, ceny rozsądne, na kempingach jest sympatycznie, woda w jeziorach czysta i ciepła. Po jaką cholerę lud prze nad to morze? Drodzy państwo, kierunek - wschód! Czaplinek, Nadarzyce, Borne Sulinowo, Gudowo nad jeziorem Lubie. W cholerę ze Świnoujściem, Międzyzdrojami i resztą nadmorskich wioch z dykty.
Kanał łączący dwa jeziora |
Znajdź szczegół pt. szczupak czyhający na niewinną rybeńkę |
Inny jeziorny widoczek |
Słitfocia, bez niej ani rusz! |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Jeśli nie jesteś zalogowany, możesz komentować jako "anonimowy".