niedziela, 28 lipca 2013

Wietnam

10 km

Fatalnie trafiłem. Kiedy wyszedłem się poruszać, nad Goleniów nadciągnęła typowa, przedburzowa pogoda: duszno, gorąco, parno - istny Wietnam. Zrezygnowałem z wyprawy do lasu, bo zaczęło gdzieś tam w oddali grzmieć, a ja zdecydowanie nie przepadam za burzą, przed którą nie mam się gdzie schować. Zostałem więc na stadionie, zrobiłem 20 okrążeń wokół bieżni. Rekordu na pewno nie ustanowiłem, biegło się ciężko, jak z kowadłem na piersiach. Nieco zelżało, kiedy przeszedł krótki i intensywny deszcz. Do domu wróciłem kompletnie przemoczony, zalany potem. Tak, jakbym w ubraniu wskoczył do basenu. Po powrocie wszystkie ciuchy od razu do płukania i prania. 
Nic dziwnego, że nikt nie przyszedł pobiegać. Pustka zupełna, na stadionie tylko dwóch gości próbowało pograć w tenisa. Jeśli jednak reszta amatorów ruchu liczy, że po południu będzie lepiej, mogą się przeliczyć. Meteo zapowiada 30 stopni i więcej. Dziękuję, nie dla mnie...

Przed domem walają mi się butelki, całe i potłuczone, wóda, piwo, soki, do tego plastykowe kubeczki. To kibole "Pogoni" ucztowali po klęsce swoich orzełków, podobno przegrali 3:0. Pruli ryje do wpół do piątej nad ranem, słyszałem ich, kiedy obudziłem się z powodu upału w sypialni. Ciekawe, że nikt im nie przeszkadzał. Podobno w mieście jest jakaś policja, jakieś patrole, ktoś rzekomo pilnuje porządku. Pewnie to tylko plotki.

Po południu szczyt upału, meteo pokazywało 37 stopni. Miasto jak wymarłe, nawet wydawałoby się świetny w taką porę interes (lodziarnia) można zamknąć, bo klienci siedzą w domach, nikomu w głowie wyjście na lody. Pod wieczór siadłem na rower, żeby nieco się przewietrzyć. W lesie za basenem natknąłem się na Mariusza Gessa, kończył ośmiokilometrową rundkę, zlany potem, jakby dopiero co przyjął wiadro wody na głowę. Nawet nie próbuję sobie wyobrazić, co by było, gdybym to ja wybrał się pobiegać. 

Właśnie zerknąłem na prognozę. Jeszcze w południe zapowiadano na jutro bardzo obfite opady. Wieczorem opady odwołano. W cholerę z taką prognozą. Jak słyszę, że za tydzień ma być 18 stopni, to nawet mi się śmiać nie chce. Równie dobrze można pogodę prognozować na podstawie losowania.

Piotrek W. z Maćkiem wrócili żywi z Warszawy, gdzie wczoraj biegli "dychę" w rocznicę Powstania Warszawskiego. Jedyni z Goleniowa. Dzielne chłopaki.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Jeśli nie jesteś zalogowany, możesz komentować jako "anonimowy".