niedziela, 25 sierpnia 2013

Gryf

21,1 km

Bieg - ideał. 
Trasa poprawiona w stosunku do zeszłorocznej, dochodzi aż do Placu Lotników, nie ma za to długiego, męczącego psychicznie odcinka na Wojska Polskiego. Przez to bieg jakby odbywał się szybciej, jest przyjemniejszy.
Pogoda jak na zamówienie. Słonecznie, ale powietrze chłodne, trochę październikowe, do kompletu sympatyczny wiaterek, mile chłodzący rozgrzanych biegaczy. Człowiek się nie zagrzał, ale i nie było chłodnawo. Po prostu - w sam raz.
Kapitalna frekwencja, zdaje się (nie ma jeszcze danych oficjalnych), że na metę dotarło 1,2-1,3 tysiąca ludzi, w ubiegłym roku było to około 850 osób. Mimo to na trasie nie było tłoku, oczywiście poza pierwszym odcinkiem, ale na to chyba nie ma rady.
Wystartowałem z Darkiem i Albercikiem na końcu stawki, za nami był już tylko jeden gość. Złapałem swoje tempo i metodycznie zacząłem się przesuwać do przodu. Biegłem równym tempem, pilnując, by oddech był na poziomie 3/3. Standardowa "przelotowa" prędkość wyszła mi na poziomie 5:05-5:10, czułem się wtedy bardzo dobrze. Pierwsze kółko bez żadnych problemów, czułem się doskonale. Na pierwszych dziesięciu kilometrach wypiłem butelkę Powerade, na drugie koło przejąłem od Michała drugą butelkę Powerade i żel energetyczny. Żel dodał mi speeda, Powerade oszczędzałem, by móc ostatnie łyki wypić na Wojska Polskiego. Efekt był taki, że do końca zachowałem bardzo dobrą formę i zapas sił. Trochę za późno zorientowałem się, że trzeba ciut przyspieszyć, dlatego wynik jest ciut gorszy od zeszłorocznego - 1:49:22 wedle mojego pomiaru netto. Ale i tak byłem w czołówce goleniowskiej stawki zawodników. Ze znajomych na pewno przede mną był Mariusz Gess i Krzysiek Pabisiak. Kto ewentualnie jeszcze - się okaże po publikacji wyników.

Właśnie odczytałem sms-a od organizatora. 524 miejsce, 44 w kategorii wiekowej, czas podają mi 1:50:49, ale to nie może być netto. Brutto mnie nie obchodzi, bo myśmy linię startu przekroczyli około 1,5 minuty po strzale. Wychodzi mi, że wyprzedziłem około 700 osób. Dokładnie ile - pokażą wyniki, których wciąż nie ma na stronie.

Ciekawe zdarzenie: wczoraj wieczorem błagalna prośba przez FB od nieznanego mi Mateusza, o podwiezienie na Gryfa, z Goleniowa do Szczecina. Chłopak przedstawił się jako mieszkaniec Katowic, z wizytą u babci i dziadka, nieznający Goleniowa, a co dopiero Szczecina. Dziwne mi się to wydało, ale poszukałem w necie i się potwierdziło, że chłopak pisze o sobie prawdę. Umówiliśmy się na wyjazd o 9 rano. Tuż przed 9 dostaję telefon, że nie jedzie, bo babcia jego buty wyrzuciła do śmietnika, nie ma w czym biec. OK, przyjąłem, ale to już mnie zdecydowanie zdziwiło. Zacząłem się nawet zastanawiać, czy to nie są jakieś podchody, które nieprzyjemnie mogą się skończyć. Ale w drodze do Szczecina odbieram kolejny telefon, Mateusz znalazł buty gdzieś za babciną szafą, jedzie już do Szczecina i prosi o odebranie pakietu. W końcu się spotkaliśmy, chłopak pobiegł (na pierwszym zdjęciu drugi od lewej), a potem wrócił z nami do Goleniowa. I tym sposobem zrobiłem dobry uczynek, równie dobrze o mnie świadczący. :)

Nagrodami na Gryfie były 3 vouchery na Maraton Puszczy Goleniowskiej. Na stadionie przy Litweskiej wisiały 2 duże banery reklamujące maraton. I nawet kartki wyrwanej z notesu z informacją o Mili Goleniowskiej.  

Wieczorem pokazały się wyniki. Niestety, są nieścisłe. To nie są czasy netto, tylko brutto. Nijak to się ma do prawdziwych wyników. Stanowczo twierdzę, że mój czas netto to 1:49:22
Start na pewno robił wrażenie
Tuż po biegu, niespecjalnie zmęczony
Mirek z reklamą ziółek na głowie
Walkowiak - junior
Tomek
e-sołtys e-Klinisk, dzień wcześniej biegał po lubuskich winnicach
Kobiety żegnają uśmiechami Albercika, który gna po piwsko

1 komentarz:

Jeśli nie jesteś zalogowany, możesz komentować jako "anonimowy".