poniedziałek, 5 sierpnia 2013

Przybiegli


10 km

Dziś też zwykła norma wybiegana rankiem, potem nie byłoby czasu, a warunki do biegania nienadzwyczajne, bo gorąco. Nie tak, jak w ubiegłym tygodniu, ale trening nie byłby przyjemnością.

Po południu podjechałem do Klinisk, by spotkać się z chłopakami, którzy biegną dookoła Polski. Razem z Darkiem podjechaliśmy do Załomia, tam czekaliśmy dobrą godzinę. W końcu przybiegli około godziny 18. Umęczeni, ale żywi. Darek przebiegł z nimi lasem do Klinisk, po drodze zgarniając e-sołtysa. Na Piastowskiej gorące powitanie w wykonaniu klanu Gapińskich i pani e-sołtysowej, po czym czteroosobowa ekipa (chłopaki plus dwie dziewczyny dbające o logistykę) została zaproszona do gościnnego domu Darka i Anety na kąpiel, posiłek i nocleg. Posiedzieliśmy, pogadaliśmy, zmyłem się szybko, bo trzeba jeszcze było wyprawić Michała, który jedzie na jakiś czeski zlot miłośników muzyki lekkiej, łatwej i przyjemnej. Z chłopakami zobaczę się jeszcze jutro, bo będą biec przez Goleniów, Darek załatwił im masaże w "Rehabilitacji na Fali", potem kawa i lody w "Ambrozji" i w dalszą drogę, przez Nowogard do Płotów. I nikt ich nie pyta, czy przypadkiem nie jest im ciut za ciepło... 
 
Wydarzeniem wieczoru była wizyta bioenergoterapeuty, który podobno od kilku dni dobijał się, by pozwolono mu wspomóc bieg wokół ojczyzny bioenergią. Magik w końcu dopadł chłopaków w domu Gapińskich. Najpierw błysnął, bo faktycznie prawidłowo zdiagnozował przyczynę bólu nogi Maćka, przyczynę znalazł w kręgosłupie i nawet udało mu się uśmierzyć ból przyłożeniem ręki w odpowiednie miejsce. Specjalnie mnie nie zaskoczył, bo sam taką właśnie metodą załatwiam bóle krzyża: wystarczy, że dotknę jednym palcem w miejsce, gdzie najwidoczniej nerw biegnie dość płytko. Ale wracajmy do magika: dalej było już tylko gorzej. Wyciągnął jakieś magiczne akcesoria, które rozpoznałem jako krawieckie wkładki do profilowania ramion na przykład w marynarkach. Miały wytwarzać błogie ciepełko, ale nie wytwarzały. Chłopcy dostali też magiczne koszulki o trzy rozmiary za duże, które mogą im służyć jako giezła. Zwykłe, bawełniane szmaty z wszytym jakimś ociepleniem, coś w sam raz na obecne upały. Magik najwidoczniej zauważył, że nie zrobił większego wrażenia, zmył się znienacka. Giezłeczka i wkładki zostały. Chętnych na nie nie ma.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Jeśli nie jesteś zalogowany, możesz komentować jako "anonimowy".