poniedziałek, 23 września 2013

Cud trwa

10 km

Wczorajsze wyczerpanie minęło, wróciły siły. Dyszka bez problemu, bez zmęczenia i negatywnych doznań: ani achillesy, ani kolano nie dokuczały. Trening w tempie równym i bardzo umiarkowanym, bo jakoś nie dowierzam cudowi samowyleczenia, jaki nastąpił w trakcie sobotniego maratonu. Boję się, że jakiś nieostrożny ruch wszystko cofnie o dwa tygodnie. Szkoda by było.

Hymn maratoński dziś został nagrany, jutro będą koszulki, najpóźniej w środę zostaną zaprezentowane medale. Jeszcze zdążę o tym napisać przed wyjazdem, ale samego finału, niestety, na własne oczy nie zobaczę, będę o 1,2 tys. km stąd. Szkoda...
A zainteresowanie maratonem rośnie błyskawicznie. Ludzie wiedzą, że będzie, że impreza zapowiada się fajnie. Jeszcze dziś byłem pytany, czy by się nie dało załatwić jednego miejsca, bo szkoda nie wystartować w tak nietypowym biegu. Niestety, nie da rady, zapraszamy za rok ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Jeśli nie jesteś zalogowany, możesz komentować jako "anonimowy".