wtorek, 17 września 2013

Nieuchronnie idzie ku lepszemu

10 km

Zadziwiające, ale dziś wszystko mi przeszło: i ból w stawie kolanowym, i pobolewanie achillesów, i ogólne złe samopoczucie. O wpół do szóstej wybrałem się na 'dziesiątkę', dla przeprowadzenia testu podwozia. Wygląda, że jest dobrze. Nieco ćmi mnie w kolanie, ale to pikuś w porównaniu do tego, co było wcześniej.
W połowie drogi w lesie zrobiłem sobie przerwę na grzybobranie. Jeszcze za wcześnie, znalazłem ledwie kilka sztuk. Są już jednak ładne, młode podgrzybeczki, więc jeśli w najbliższych dniach będzie nieco padać, to pod koniec tygodnia grzybów powinno być w bród. Przyda się nieco malutkich podgrzybeczków do zamarynowania, by było czym potem napełniać rolmopsy, potrzebne też będą większe kapelusze, bez których nie ma u nas Wigilii (smażony karp z podsmażanymi, suszonymi i namoczonymi kapeluszami, z drobno pokrojoną podsmażaną cebulką - bajka!). No i potrzebne jest trochę suszu grzybowego do bigosu, krupniku i innych lekkostrawnych dań polskiej kuchni.

 Koniec sezonu, wyłażą różne kontuzje. Robert mówi, że dupa przestaje go boleć, zechce pewnie powalczyć o zwycięstwo w Kliniskach. Przyznał, że sobotnie kółko dało mu popalić, odczuł je dopiero po powrocie do domu. Ale przynajmniej wie, co będzie grane i nic go nie zaskoczy.
Sebastian wypadł z biegania na jakiś czas, ma kontuzję biodra. Krystian Bizunowicz zbyt forsownym treningiem załatwił się na amen do końca sezonu, z konieczności przerzucił się  więc na rower, do biegania wróci za parę miesięcy. 
Na tym tle moje problemy okazują się mieć małą wagę. To w sumie drobne, przejściowe problemy, do opanowania w kilkanaście dni. I oby tak było dalej, w końcu nie chodzi o przełamanie bariery dźwięku, ale o bieganie dla zdrowia i dobrego samopoczucia. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Jeśli nie jesteś zalogowany, możesz komentować jako "anonimowy".