poniedziałek, 28 października 2013

Co tam będzie?

8 km

Jezu dobry, odespałem! W niedzielę walnąłem się spać zaraz po powrocie, z pół godziny nie mogłem zasnąć, oglądałem wiadomości telewizji francuskiej. Kiedy zasnąłem, spałem prawie do obiadu. Wieczorem padłem koło dziesiątej, spałem do ósmej. Ale obudziłem się wypoczęty i zrelaksowany. Było tak dobrze, że wskoczyłem w ciuchy do biegania i wyruszyłem w las, by odpokutować niedzielne lenistwo. Pokuta trwała z godzinę, z pielgrzymką dotarłem do Góry Lotnika. Ciepło, trochę wietrznie, nie padało. No i ta miła świadomość, że pańszczyzna już odrobiona, a popołudnie można zagospodarować bez oglądania się na punkt pt. bieganie.
Wieczorem podjechałem pod stadionową bramę, by zerknąć na sanktuarium, jakie sobie buduje Ojciec D. Jak zwykle zdziwienie: prócz dwóch halogenów i trzech kamer są jeszcze małe światełka, które podświetlają ściany przy wejściu na stadion. Ściany, jak ściany: trochę krzywe, jeszcze białe (nikt nie zdążył napisać sprajem "Ł... ch..."), nic nadzwyczajnego, nie ma co podświetlać. JESZCZE nie ma. Jak się znam, znienacka pojawi się coś godnego światłości przez całą dobę. Na przykład popiersie "Nieznanego Biegacza", które będzie miało znajomą gębę Ojca D.
Można się śmiać, nawet należy. Smutne, że w dalszym ciągu miasto jest obsrywane takimi atrakcjami estetycznymi. Każdy pajac może sobie w Goleniowie postawić swoją ściankę, swoje latarnie, wmurować swoje popiersie, postawić jakieś frajerskie krzesło z kurduplem z brązu. A podobno w mieście jest jakiś plastyk, jegomość od piętnastu lat bierze publiczną kasę, a Goleniów jest jednym wielkim syfem estetycznym. Nieprawdopodobne!

W komórce znalazłem jeszcze jedno fajne zdjęcie z wyjazdu do Koszalina. Miś na stacji "Orlen" w Karlinie. Nie wiadomo: nawalony, napalony czy po "nocnej ściemie". Ale efektowny!
 

1 komentarz:

  1. Misio jeszcze odsypia. Nie miał siły zdjąć plecaka

    OdpowiedzUsuń

Jeśli nie jesteś zalogowany, możesz komentować jako "anonimowy".