piątek, 11 października 2013

Na razie nieźle

9 km

Ostatni trening przed Poznaniem, zarazem sprawdzian, czy nic przypadkiem nie nawaliło w układzie ruchu. Nie nawaliło, jest na chodzie. Wygląda też, że wreszcie się rozruszałem, bieg nie sprawia już trudności, choć do pożądanej lekkości jeszcze ciut brakuje. Czuję natomiast siłę i spory jej zapas. Dobry prognostyk na nieco pagórkowatą trasę w Poznaniu.
Prognozy na razie mało pomyślne. Temperatura dobra, ok. 15 stopni, ale ma padać, momentami dość intensywnie. Na szczęście mam jeszcze w samochodzie zapas foliowych chałatów z biegu 27/27, zabiorę ze sobą. Przetrwam, nawet największy deszcz lepszy jest od lejącego się z nieba żaru.

Michał  dokładnie przestudiował
wszystkie ogłoszenia przed maratonem.
Na pewno wiedział wszystko i głupich
pytań nie zadawał :)


Dziś w Kliniskach podziękowano wolontariuszom, którzy brali udział w obsłudze maratonu. Ładne certyfikaty oraz uścisk ręki prezesowej i prezesa plus prawdziwa wdzięczność za pomoc w organizacji imprezy były nagrodą dla 44-osobowej ekipy, która podobno świetnie się sprawdziła w boju.
A Ojciec Dyrektor narzeka, że mu się tylko dwoje wolontariuszy zgłosiło do pomocy w Mili... Docierają też słuchy, że szanowni organizatorzy Mili uderzają do tych samych sponsorów, którzy wsparli MPG. Z różnym skutkiem. Sebastian podobno coś im da, ale leśnicy chcieli spuszczać psy, by Ojca Dyrektora pogonić precz. Skończyło się na pogonieniu, bez psów. Swoją drogą, chłopcy nieładnie próbują się bawić.

Na kliniszczańskim maratonie nie było podobno żadnego z zaproszonych tzw. VIP-ów, nie licząc Banacha, który przyjechał się przebiec. Zwyczajnie olali. Wypadałoby ich olać w przyszłym roku i żadnego z nieobecnych pajaców nie zaprosić. Ale w przyszłym roku wybory, przyjadą wszyscy i będą się reklamować jako wielcy zwolennicy biegania, szczególnie po puszczy. 
Może by wtedy spuścić te psy?

1 komentarz:

Jeśli nie jesteś zalogowany, możesz komentować jako "anonimowy".