piątek, 8 listopada 2013

Jak tam przygotowania?

5 km

Ostatnio wszyscy mnie pytają, jak moje przygotowania do Mili. Jestem nieco zdziwiony, bo nikomu specjalnie się nie zwierzam, że zamierzam się przebiec, nie jest to zresztą dla mnie żadne nadzwyczajne wydarzenie. Ot, zwykła dycha, jaką biegam prawie codzienne. Ale w pytaniach wyczuwam lekką chęć pochwalenia się, że pytający/a też w poniedziałek pobiegnie, też się przygotowuje. Nie ma co niepotrzebnie ludziom robić przykrości, odpowiadam więc, że przygotowuję się starannie. 

Przeszedłem się dziś do urzędu gminy na kilka minut rozmowy z Robertem Krupowiczem. Rano poprosił mnie, żebym w poniedziałek na rozpoczęciu Mili był w pobliżu sceny wraz z Piotrkiem Walkowiakiem. Okazuje się, że chce nam publicznie oddać 4 tysiące podpisów zebrane pod wnioskiem o budowę bieżni i jednocześnie złożyć deklarację, że bieżnia w przyszłym roku powstanie. OK, wprawdzie nie przepadam za publicznym wystawaniem na różnych scenach, ale tę chwilę potem się pokaże w gazecie, przypominając przy okazji wszystkich, którzy naprawdę o bieżnię się starali.
Parę razy usłyszałem też zapewnienie, że jestem zaproszony do Duetu, że nie będzie żadnego komunikatu o kotletach. Zdaje się, ktoś wyraźnie usłyszał, że ma żadnych głupot nie robić...

Na bieżni dziś był tłok. Lud przyszedł około 18.30, a tymczasem na bieżni ciemno. Ja swoje 13 kółek akurat kończyłem, zszedłem z żużla i natknąłem się na Panjanka, który po operacji bajpasów dochodzi powoli do siebie. "-Widzi pan, pana nie ma w pracy i nie ma komu ludziom światła włączyć! Niech pan wraca do roboty, panie Janku, bo ten 'osir' na psy bez pana schodzi!" - podsumowałem sytuację. Panjanek się uśmiechnął, zdaje się, że zgadza się z tą tezą. Światełko po 10 minutach załączył Jacuś K., który akurat nadszedł na trening.

Parę razy przejeżdżałem koło ołtarza wznoszonego przez Ojca Dyrektora. Niestety, dziś nie zamontowano nic nowego. Ustawiono za to obleśny kontener, który zasłonił ogromną wizytówkę 'osiru'. A za bramą powstaje namiotowa katedra, w której będą się mieścić różne milowe instytucje. W tym biuro zawodów, które przecież spokojnie można było umieścić w holu Gimnazjum nr 2, pod dachem i w cywilizowanych warunkach. Pal licho, nie moja sprawa, chcą koczować w tych namiotach, to niech koczują.

Mam w ręku książkę na temat historii Mili Niepodległości. Średnia. W zasadzie atrakcyjnością przypomina bilans księgowy firmy: podstawowe fakty, dużo danych, z których niewiele wynika. Mało treści do poczytania, niewiele ciekawych ilustracji. Rozmawiałem z autorem, Józkiem Kazanieckim. Mówi, że tematu kompletnie nie czuł. Niestety, widać.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Jeśli nie jesteś zalogowany, możesz komentować jako "anonimowy".