poniedziałek, 4 listopada 2013

Chandra

10 km

Listopad jak malowanie. Od rana ponuro, wieje, coś tam kropi co chwilę, do tego ciśnienie na poziomie takim, że prawie go nie ma. Ostatnie, czego się pragnie w taki czas, to jakaś praca, nie daj Boże, umysłowa. Na wysiłek fizyczny ochota też niewielka, co wyraźnie miało dziś odbicie w niewielkiej liczbie amatorów pohasania po bieżni. Strata zresztą niewielka, bo bieżnia rozmokła...

Ochota niewielka, ale wiadomo, że jak już się wyjdzie i ruszy, to potem zazwyczaj człowiek nie żałuje, że nie został w domu. Dziś też tak było. Po krótkim okresie rozruchowym zrobiło się fajnie, nabrałem ochoty do dłuższego biegu. Na las było za późno, więc runda wokół miasta z zahaczeniem o Helenów i powrót na stadion. Dyszka pękła, na dziś starczy. 

Za tydzień Mila, zapowiada się tłok na trasie. Na liście startowej 922 osoby chętne do dychy, 735 już zapłaciło. Można przypuszczać, że na starcie będzie 800-900 osób, zależnie od pogody. To już jest pewne wyzwanie dla organizatorów, spory tłumek, który może sprawić kłopoty. Ciekawe, czy nadal w 'osirze' obowiązuje koncepcja, by całą organizację załatwić wyłącznie siłami pracowników ośrodka. Podobno na ogłoszenie, że wolontariusze mogą się zgłaszać do pracy przy Mili, zareagowały tylko dwie osoby. Ale może ja się nie znam i nie doceniam firmy Ojca D. Za tydzień się okaże.

W mieście widać coraz więcej biegających wieczorami. Ostatnio modne jest bieganie trasą milowego biegu na 10 km. To dość dobra opcja, bo większość drogi można pokonać biegnąc asfaltem nieźle oświetlonym i przeważnie dobrej jakości. Tylko w rejonie stacji benzynowej (Szczecińska i Norwida) jest średnio bezpiecznie, trzeba uważać na kierowców, a biegać najlepiej w odblaskowej kamizelce. Kamizelka nie jest jeszcze tak popularna, jak wśród rowerzystów, ale to się przyjmie, bo choć średniej urody, to poprawia bezpieczeństwo.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Jeśli nie jesteś zalogowany, możesz komentować jako "anonimowy".