wtorek, 26 listopada 2013

Cud trwa

10 km

No to zaliczone pierwsze bieganie po śniegu. Udało mi się załapać na kawałek dnia, więc zamiast krążyć po ulicach Goleniowa, nawiązałem kontakt z naturą leśną. A natura ośnieżona, wprawdzie lekko, ale jednak. W mieście śnieg się nie utrzymał, w lesie leży na ścieżkach. Sądząc po braku jakichkolwiek śladów, byłem pierwszy na trasie w okolicy G. Lotnika, pewnie też ostatni, bo gdy wybiegałem z lasu, robiło się zdecydowanie ciemno. 
Podobnie jak wczoraj, forma doskonała. Najmniejszego śladu dolegliwości. Wydolność należyta. Po prostu z przyjemnością się biegło - tak, jak być powinno. Czasu nie mierzyłem, ale było to coś w granicy godziny -nie najgorzej, pamiętając o dwóch krótkich przerwach na drobne ćwiczenia i ostrożnym biegu po zamarzniętej ściółce, by nie śliznąć się i nie wywalić.

Poczytałem dziś na maratonachpolskich.pl  reklamę biegowego oporządzenia made by Adidas. Rozkoszna paplanina o przełomowej odzieży, która tak dobra, jak jest teraz, to jeszcze nigdy nie była. Buty mają jakieś rurki, rozprowadzające ciepłe powietrze aż do samej stopy, kurteczka biegowa ma włókna węglowe, asymilujące ciepełko słoneczne i nie pozwalające biegaczowi się przechłodzić. Nawet polarowa czapka jest omalże magiczna, o rękawiczkach nie zapomnijmy, bo od nich zależy przecież ostateczny wpływ stroju na wynik biegania (przekroczenie bariery dźwięku, zapewne...). 
Do przełomowych wynalazków stosunek mam chłodny i rzadko się nimi podniecam. Goretex mam 20 lat i jestem z niego bardzo zadowolony, bo zimą, kiedy jest sucho i mroźno, sprawdza się doskonale, to faktycznie oddychająca tkanina, chroni od wiatru i nie pozwala się spocić. Ale wystarczy, że choćby lekko popada, goretex natychmiast traci te swoje niezwykłe właściwości i staje się mokrą szmatą, mokrą z zewnątrz i od środka. Po prostu woda zatyka jego mikropory i czyni z kosmicznego goreteksu zwykłą ścierę, mniej wartą od porządnego ortalionu.
Prawdziwą rewelacją jest polar i są nią syntetyczne koszulki do biegania plus bielizna termoaktywna. Syntetyczne koszulki wyeliminowały bawełnę, kompletnie nie sprawdzającą się po przemoczeniu, a tkaniny termoaktywne (BTW - zwykły, natapirowany poliester) zastąpiły odzież wełnianą. Lekkie, wygodne, względnie tanie, łatwe w utrzymaniu w prawidłowym stanie higienicznym. Ale to wynalazki sprzed kilkunastu lat, od ich czasu w rzeczywistości nic nowego nie wymyślono (prócz wzorów i cen, oczywiście). Nie dajmy się zwariować reklamom.

Telewizora nadal nie mamy. Wieczory wydłużyły się w sposób nieprawdopodobny, radio znakomicie się sprawdza (właśnie w "trójce" leci benefis Mariana Opani - super!), nadal dużo czytamy, wcześnie chodzimy spać. Mnie się podoba. ;)



8 komentarzy:

  1. Nie znam się na ubraniu biegacza. Nocowałem tam, gdzie diabeł mówi dobranoc. Deerhunter sprawdził się znakomicie i nigdy mnie nie zawiódł. Ciuchy odparowały przy ognisku i spoko...Są poważniejsze sprawy. Suszone śliwki, rodzynki, miód nektarowy. To wszystko zalane 70% samogonem. Po dniach trzech sedymentacja i roztwór przybiera kolorystykę bursztynu. A pro??po "sała" W beczce dębowej układamy świeżo upolowane bekasy. Oskubane ,opalone, wypatroszone i nasolone. W drugiej beczce żelaznej sadło się wysmaża z niedźwiedzia lub z dzika tłustego, i zalewamy sadłem bekasy i wystawiamy na mróz. One dojdą w spokojności do nieopisanej poezji smaku... Potem odrąbać kawał z beczki i rozkoszować się można pod miód nazwijmy " nektarowy"......

    OdpowiedzUsuń
  2. Smakowity opis... A ja dziś na kolację miałem carpaccio z łososia, z prawdziwą (zieloną!) oliwą z oliwek, cytryną, parmezanem, oliwkami, oczywiście drobno posiekanym czosnkiem... Kurka - rewelacja!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Carpaccio musi być przepychotą. Nie degustowałem.Wierzę w opis.
      Przytrafił mi się parę razy tatarek z dziczyzny. Jeleniny i sarniny. i też była pychota.
      Tylko pewnego razu po degustacji z Bratem coś nie poszło i razem poszliśmy do sadu. Pytam znawcę tejże potrawy. Znakomitego. Co nie tak Panie?
      Aha.
      Kiedy sztuka strzelona była? A kiedy Panowie spożywaliście mięsko surowe należycie doprawione. Sztuka??? Panie rano padła od kuli. A tatarek, my już po południu pod swojskie winko próbowali. Panowie wielcy!!! Pudło okrutne!!! Duszyczka ze zwierza jeszcze nie uszła a wy już za surowe mięcho pełną gębą.I takim sposobem w sadzie, z was dusza, zwierza uchodziła. Morał z tego taki : " co za świeżo też nie zdrowo".

      Usuń
    2. Errata. Nie zdrowo ma być niezdrowo.

      Usuń
  3. Czarku u mnie telewizora nie ma od conajmniej 7 lat i nie tęsknię :) Tylko to uczucie jak wchodzi się do kogoś kto ma telewizor i widzi reklamę jest jakieś takie dziwne :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Żal mi tylko paru programów TV francuskiej, przede wszystkim Arte. Ale na to coś poradzę. Całej reszty nie ma co żałować, badziew!

    OdpowiedzUsuń
  5. A ja żałuję skoków narciarskich w weekendy na dużym ekranie. :(
    Młody

    OdpowiedzUsuń
  6. Młody, chyba nie sądziłeś, że Cię zostawię na święta bez Ekspresu Polarnego i skoków?????

    OdpowiedzUsuń

Jeśli nie jesteś zalogowany, możesz komentować jako "anonimowy".