niedziela, 24 listopada 2013

Dołek

Wczoraj 10,5 km, dziś 10 km

Po kolejnym choucroute wczoraj ciężki poranek, bo mięcho i kapusta leżały jeszcze na żołądku, a w żyłach krążyła nie tylko krew. Niemniej, o 10.30 zgodnie z obietnicą stawiłem się na stadionie, by z Piotrkiem i dwoma młodymi przebiec się po lesie. Tragedia w trzech aktach wierszem. Ledwie to przeżyłem. Nogi drewniane, zero przyspieszenia, wydolność jak u zdrowego 80-latka (byłbym w stanie pchać balkonik przed sobą). Aby nie pogrążać się we własnych oczach do końca, w drodze powrotnej oddzieliłem się od grupy, dorzuciłem sobie jeszcze ze 2 kilometry, na stadion dotarłem zryty jak dwudziestoletnia nyska...
Dziś już lepiej. Sił więcej, dyszka zrobiona w około godzinę, z jedną przerwą na rozciągnięcie się i rozmasowanie achillesów. Szału jednak nie było, wciąż mam niedoleczone przeziębienie, wciąż coś mi tam zalega na końcu oskrzeli, czuję osłabienie, a samopoczucie z tych gorszych raczej. Cholera, rok temu było to samo, też 11 listopada z chorobą, która potem się wlokła jak smród za wojskiem, sprawę ucięło dopiero spożycie porcji antybiotyków. W tym roku postanowiłem doprowadzić się do ładu bez pomocy chemikaliów i lekarzy. To potrwa dłużej, ale efekt jest trwalszy, bo nabiera się trochę odporności.

Rodzinka z Krakowa pojechała. Pusto się zrobiło w domu i cicho. To ostatnie wiąże się też z brakiem telewizora, skasowanego podczas jednej z radosnych zabaw młodego pokolenia. Nagle mamy bardzo dużo czasu, z radia leci jazz, dużo się czyta. Jak dla mnie, taki stan może trwać!

Czytałem ciekawą rozmowę z mądrą panią od żywienia. To, że uważa masło za zdrowsze od margaryny - nie dziwi, od lat towotu do ust się u nas nie bierze. To, że uznała straszenie cholesterolem za idiotyzm, też mnie nie zdziwiło, bo skoro tenże cholesterol w paru odmianach produkuje organizm każdego z nas, nie ma większego znaczenia, ile go zjemy. Ciekawe były jednak wywody na temat olejów roślinnych. Wynika z nich, że najzdrowszy jest olej rzepakowy i lniany (akurat o te w Polsce najłatwiej, bo obie rośliny są u nas uprawiane), najlepsza do smażenia jest oliwa z oliwek, a największy syf to olej słonecznikowy. Nowością dla mnie jest ten ostatni news, bo jeszcze niedawno olej słonecznikowy wychwalany był jako jeden z najzdrowszych, obok oliwy z oliwek. Ta ostatnia, wedle najnowszych doniesień, jest OK, ale w połączeniu z innymi składnikami diety śródziemnomorskiej, tj. rybami i frutti di mare.
Do sensacji nt. co jest zdrowe, a co zabija, od dawna podchodzę z dystansem. Trochę już żyję i pamiętam różne sensacje, które po pewnym czasie albo cichły, albo okazywały się kłamstwem. Pamiętam, jak kiedyś straszono rakotwórczymi rzekomo pomidorami, jak kawę porównywano omalże do strychniny, o zachwalaniu margaryny (bo masło zawiera cholesterol!) już wspomniałem. I co? Pomidory są ok, kawa nawet zalecana, a margaryna nadaje się tylko do smarowania osi w wozach drabiniastych... Ale spokojnie, jutro japońscy albo amerykańscy naukowcy znów coś ogłoszą i znów nas będą straszyć albo namawiać. 

Dlatego nie ma się co przejmować, tylko co pewien czas zebrać się przy choucroute :)

2 komentarze:

  1. Witam.
    Najlepszy z olej roślinny do smażenia to ten co w wysokich temperaturach nie wydziela akroleiny.Akroleina to taki "soft" gaz bojowy do rozpędzania cywilnych demonstracji.
    Podobno "number one" to olej rzepakowy. Margaryna hmn? Wypromowana w czasach PRL -lu.Smaczna nie powiem. Zgadzam się raczej, że syntezie podobna do smaru przekładniowego. Celowanie wodorem w wiązania nienasycone, nienasyconych kwasów tłuszczowych i mamy prosto, proste długie łańcuchy węglowodorowe. Tak też jesteśmy już bliżej gęstego napalmu, jak produktu spożywczego.
    Natomiast.Świeża słoninka przeplatana z boczusiem dziczka świeżo upolowanego i jeszcze bummm do tego podgardełko i majeranki i pieprze i smażenie. Grzyby!!! Tez tam są. To jest kwintesencja życia. I Koledzy myśliwcy po lewicy i prawicy. I w kominku drzewce trzaskające. Żurawina na samogonie. I psy zmęczone pod stołem zalegające.Opowiadania.Itp,itp.....
    Zdrowa to dieta jest, czy nie, oto jest pytanie? Nie samym chlebem człowiek żyje. Czyli jak od nienasyconych wiązań podwójnych po koleżeńskie spotkania przeszedłem.

    OdpowiedzUsuń
  2. Po przeczytaniu wpisu wyżej - mam ślinotok. To ja dołożę jeszcze świeżynkę z dużą ilością cebulki, z wątróbką i majerankiem. A z innej beczki - wschodni wynalazek, zwany "sało", znany i u nas w kręgach wojskowo-poligonowych pod postacią puszkowej słoniny z jabłkiem :)))

    OdpowiedzUsuń

Jeśli nie jesteś zalogowany, możesz komentować jako "anonimowy".