wtorek, 12 listopada 2013

Odpoczynek

Wczoraj 10 km

Żadnego biegania, kawa, ciepło, próbuję się doleczyć. Nietrudno zgadnąć, że pomysł wczorajszego biegania z zapaleniem krtani nie jest popierany przez medycynę konwencjonalną. Prawdę mówiąc, był trochę głupi. Ale żal by było zmarnować 40 zł zainwestowane w Milę...

Wczorajszy dzień to pełna satysfakcja. Ekipa ProGDar Marathon Team już około 10 była na
Taki finisz widzą wszyscy!
posterunku naprzeciw głównej sceny, przygotowane zostało obozowisko z ciepłymi napojami i słodyczami; wszystkie dzieciaki z Akademii Biegania PMT w jednolitych koszulkach; w tych samych strojach rodzice, biegacze z teamu, kibice i sympatycy. Wszystkie dzieciaki wystartowały w przewidzianych dla nich biegach, przy głośnym i widocznym dopingu ekipy. Darek z -e-sołtysem Albercikiem towarzyszyli na trasie wszystkim biegnącym, którzy wymagali wsparcia duchowego bądź kontroli, by nie spalili się po pierwszych stu metrach. Do tego pełna dokumentacja zdjęciowa. Rezultat wiadomy: dzieciaki i rodzice zadowoleni, drużyna zauważona, sponsor

Prezes przebiegł z każdym dzieciakiem!
(GWiK z prezesem, oczywiście ubranym w klubową koszulkę Akademii Biegania PMT) przekonany, że pieniędzy nie zmarnował. 
Występ w biegu na "dychę" też był widzialny i słyszalny. Cała ekipa ubrana w jednolite, jaskrawożółte koszulki PMT, w tych samych ciuchach drużyna kibicująca, wyposażona we wszelkie ustrojstwo, które robi hałas: kołatki, bębenki, gwizdki, trąbki i oczywiście gardła, które pod koniec dnia były zdarte jak przedwojenna płyta. Większość biegaczy na trasę ruszyła wyposażona w klubowe flagi na długich drzewcach, z którym to sprzętem zrobili całe 10 km.Na każdym kółku owacyjne
powitanie wszystkich biegnących, a na mecie darcie, jakby każdy z nas zwyciężał z watahą gości z Kenii i Etiopii. 
Takich kibicek nie miał nikt!
Akcja promocyjna PMT - pełen sukces. Było nas widać i słychać, ludzie bardzo pozytywnie na nas reagowali. No, może z wyjątkiem jednego smutasa na scenie, którego najbardziej bawiły własne kawałki, które pchał w mikrofon przez cały dzień. Podobno coś tam marudził, że ci z Klinisk próbują mu organizować konkurencyjny bieg. Gościa na szczęście spacyfikowano. Tak czy owak, dziś odebrałem gratulacje od wice Banacha, któremu nasza głośna obecność bardzo się podobała. Niniejszym przekazuję te gratulacje tym, którzy akcję wymyślili i przeprowadzili, a to jak zwykle Aneta, Darek & Co.
Parę słów pochwały należy się niewątpliwie organizatorom Mili. Impreza wreszcie zorganizowana pod potrzeby biegaczy, sprawnie przeprowadzona, z porządnie oznakowaną
PMT!! PMT!!! PMT!!!!!!!!!!!!
trasą, przy której (co już oczywiście nie jest zasługą 'osiru') było mnóstwo kibiców, dodających biegowi właściwej atmosfery. Było parę mankamentów, na które trzeba będzie zwrócić uwagę organizatorom (o ile łaskawie zechcą przyjąć do wiadomości, że coś da się jeszcze ulepszyć), ale nie psuły one bardzo dobrego wrażenia, jakie tegoroczna Mila zrobiła na uczestnikach. A, sorry, tego gościa z mikrofonem trzeba koniecznie zmienić na mniej zakochanego w sobie...
Trasa biegu na "dyszkę" bardzo dobra. Ale chyba owe 850 osób to jest maksimum jej pojemności, większego tłumu nie należy na trasę wpuszczać. W
Kibicowały do samego końca!
tym roku był autentyczny tłok, kto się ustawił na starcie pod koniec stawki, nie miał szans na zrobienie przyzwoitego wyniku, przez pierwsze 2 km biegło się powoli w gęstym tłumie, wyprzedzanie było trudne i bardzo ryzykowne. Ale wielu znajomych, którzy ustawili się na przedzie, zrobiło bardzo dobre wyniki; wśród nich Banach, który machnął czas 46:05 - jest z niego bardzo zadowolony. Nasza ekipa na rekordy się nie nastawiała, bardziej chodziło o zaznaczenie obecności PMT i podziałanie na nerwy Ojcu D. Pełen sukces, to się udało ;). Ja się nie rwałem do przodu, choroba odebrała mi siły i parę, ale czas 50:40 wstydu nie robi. Michał zadowolony, zrobił życiówkę (55:39), poprawiając o ponad minutę
czas z Poznania. Jak na biegacza z uszkodzonym więzadłem kolanowym - świetnie. I teraz co zawody będzie ustanawiał kolejny rekord życiowy :) 
W przyszłym roku - husarskie skrzydła!!
Wieczorem spotkanie przy choucroute, generalnie w gronie tych, co biegali z flagami i się darli do zachrypnięcia. Ola przygotowała ogromny gar tego specjału, z którego pod koniec imprezy została porcja dla jednej głodnej, bądź dwóch niezbyt głodnych osób. Cała reszta została wciągnięta ze smakiem i w bardzo dobrym tempie. Obrady prezydium miały więc gruntowny, solidny podkład, który było czym podlać dla zdrowotości i dobrego trawienia. Espumisan, zgodnie z zapowiedzią, został podany na początku imprezy, by potem
można było jedzonko strawić bez problemu.  

Do klubu już chcą wstąpić nowi zawodnicy
Temat niedzielnej sesji, którą Ojciec D. zamienił w akademię ku własnej czci, zrobił furorę. Poczytność ogromna, sporo komentarzy, raczej mało przychylnych tym, co się pozłocili i posrebrzyli. Z ciekawością wczoraj obserwowałem wiadomego jegomościa, brylującego wczoraj na scenie jakby nigdy nic, zadowolonego z siebie, uchachanego. Zdaje się, że naprawdę nic do niego nie dociera; chyba uważa, że wszystko, co zrobił, było słuszne, sprawiedliwe i prawidłowe. Na konferencji prasowej spytałem dziś Krupowicza, jak ocenia występ Ojca D. na sesji. Nie podziela entuzjazmu Ojca dla własnej osoby. Burmistrz z panem Ł. jeszcze nie rozmawiał, ale rozmowa się odbędzie.
W tym roku byliśmy najlepiej widzoczni,
a słyszeli nas nawet głusi od urodzenia.
Za rok wygrywamy ten dżamprez!!

A to się spożywało w dwie godziny po biegu. Jedzonko postne, wegetariańskie.
W końcu świnki, które go dostarczyły, odżywiają się wyłącznie pokarmem roślinnym.
Roślinki i myśmy spożywali: kapunia, żytko, chmiel, jęczmień lekko przetworzony,
no i widoczna na zdjęciu musztarda, która niewątpliwie nie jest pokarmem mięsnym ;))))

1 komentarz:

  1. Jezuuuuuuu..... Patrzę na ostatnie zdjęcie i ślina mi cieknie.... Ja też chcę!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

    OdpowiedzUsuń

Jeśli nie jesteś zalogowany, możesz komentować jako "anonimowy".