piątek, 1 listopada 2013

Ojcu odwala

10 km

Najpierw chciałem się przebiec po lesie, ale około trzeciej zaległem na krótką drzemkę, która się nieco przeciągnęła. Na tyle przeciągnęła, że nie było już szans na wyprawę w las z zakończeniem przed zmierzchem. Odpuściłem las, wybrałem wariant miejski, typowy: Helenów, Dworcowa, Szkolna, Wojska Polskiego, Przestrzenna i Norwida. Z momentem z dreszczykiem, kiedy ścieżką rowerową wracałem z Helenowa do Goleniowa, a w ciemnościach w parku koło nadleśnictwa usłyszałem jakieś dziwne odgłosy i zobaczyłem ciemne sylwetki jakichś zwierzy. Oczywiście, były to dziki, które siedmioosobową ekipą ryły sobie w najlepsze o parę kroków od ścieżki. Stanąłem, dziki nie przejęte moją obecnością nadal robiły swoje. Skubane, nie dały do siebie podejść bliżej, niż na jakieś 3 metry. Odbiegały o parę kroków i nadal ryły w spokoju. Postałem, popatrzyłem, pobiegłem dalej. 

Dziś przyszły zaproszenia na Milę. Dokładnie takie, jakich się spodziewałem: prostackie jak Ojciec Dyrektor. Jednym zaproszeniem Ojciec D. obsłużył całą redakcję GG, zaproszenie jest na Milę i nic więcej. Lechu Ozimek, który był jednym z pierwszych organizatorów Mili, też dostał zaproszenie do udziału w Mili, czytaj (sorry, to Ojciec D. tak mawia...): przyjdź pan, kup se pan pakiet startowy i zapier...j. Wprawdzie Mila ma nr 25, podobno jest uroczysta, podobno będą kogoś tam honorować i całować pod ogonem, ale najwidoczniej nie tych, co to Milę wymyślili, stworzyli i przez parę lat prowadzili. Piotrek W. też to zaproszonko dostał, też se może co najwyżej pobiegać, kotleta dla niego nie ma, żadnego gadżetu też nie dostanie. 40 złotych już zapłacił, dostanie koszulkę do noszenia pod kufajką i różową czapeczkę, a na osłodę krówkę szt. 1. I wypad! 

Powoli się we mnie gotuje. Zaczynam mieć porządnego wkurwa. Coś mi się zdaje, że po Mili laurki Ojcu D. nie napiszę, zaczyna mi zależeć na materiale, który ów pan ciężko odchoruje. Nie mam złudzeń, nie wyleczy go to z manii wielkości i przekonania, że jest właścicielem prawdy. Ale przynajmniej niech dostanie porządny strzał w d... Zasługuje.


Taka anegdotka: dwa lata temu próbowałem gościa namówić, żeby start imprezy zrobić o godzinie 11.11, nie punktulanie o 11.00. Wydało mi się fajne, że w zaproszeniu można by napisać: Zapraszamy, start imprezy dnia 11.11.11 o godz. 11.11. I teraz zagadka: co usłyszałem od ponurego Ojca Dyrektora? Odpowiedź proszę wrzucić w komentarze.

4 komentarze:

  1. "To nie takie proste"?
    Młody

    OdpowiedzUsuń
  2. Gupi pomysł?
    M.G.

    OdpowiedzUsuń
  3. Prawidłowa jest odpowiedź Młodego. "To nie jest takie proste..." - usłyszałem z ojcowskich ust. Ale nie wykluczam, że Ojciec mruknął sobie pod nosem to, co proponuje Mariusz. A co dopiero sobie pomyślał! ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Cóż na pułapie na którym ojciec dryfuje liczą się tylko proste pomysły... Wszystko to dąży do plus nieskończonego prostactwa w którym ojciec czuje się jak dżdżownica w ?upie...

    OdpowiedzUsuń

Jeśli nie jesteś zalogowany, możesz komentować jako "anonimowy".