niedziela, 17 listopada 2013

Pusto, smutno

10 km

Miło się wyspać do oporu, wypić w spokoju poranną kawę, po czym spokojnie i bez pośpiechu zebrać się na trening. Na stadionie było pusto, ale miałem pecha, wpadłem na kolegę z liceum, Wieśka Paśko, który o filozofii, fizyce i matematyce mógłby opowiadać godzinami. No i akurat miał taką potrzebę, zaczął prelekcję od fizyki, a skończył na filozofii. Po około 20 minutach udało mi się przerwać słowotok, bo stojąc tylko w lekkim ubiorze biegowym nieźle zmarzłem, choć dreptałem w miejscu i machałem ramionami. Wieśkowi machanie nie przeszkadzało, i tak swoje powiedział.
W lesie kompletnie pusto, tym razem nawet sarny i dzika nie było. Powtórka z wczorajszej trasy. Sił sporo, ale dziś znienacka odezwały się oba achillesy. Szlag by to trafił, zdaje się, że przyjdzie się przyzwyczaić do tej dolegliwości, raz mocniejszej, raz słabszej, ale upierdliwie się trzymającej. 
Obejrzałem dziś swoje buty biegowe. Moje ulubione 'najki' niby się trzymają, ale amortyzacji już dają niewiele, podeszwy sklepane jak schabowe na stołówce. Szukałem, może gdzieś się jeszcze zawieruszyła para modelu Pegasus +26, ale niestety - nie. Szkoda, wzór bardzo udany. Czeka na mnie para modelu nowszego, Pegasus +28, ale jakoś nie chce mi się wierzyć, że będzie lepszy. Nie uważam, że wszystko, co nowsze, to lepsze. 

Z Turcji meldunek, że maraton przez Bosfor zaliczony na spokojnie. Tempo wrzucili relaksowe, mieli
...i mniej uśmiechnięty :)
Uśmięchnięta...
czas rozejrzeć się wokół siebie, podelektować krajobrazem. Muszę tylko Darka upomnieć, żeby spróbował się uśmiechnąć, kiedy mu robią fotkę. Na każdym zdjęciu ponury, jakby był w tym Stambule za karę, Anetka dla odmiany na każdym obrazku radosna i roześmiana. Dysonans.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Jeśli nie jesteś zalogowany, możesz komentować jako "anonimowy".