środa, 13 listopada 2013

Znowu żyję!!

13,5 km

Wczoraj nadawałem się wyłącznie do utylizacji. Dziś, po długim i spokojnym śnie - znacząca
Dzisiejsza trasa
poprawa. Co prawda, za sam głos pewnie bym dostał od mojej pani doktor tydzień zwolnienia, ale przynajmniej przeniosłem się ze zgrupowania "Zombies" w krąg żywych, kontaktujących i przytomnych.
W ramach powrotu do aktywności zafundowałem sobie dłuższą przebieżkę po dniu bezrobocia. Znajomy z hurtowni 'mat.bud.' przypomniał o zaległym, szczęśliwie niewielkim, rachunku. Wskoczyłem więc w czarne ciuszki, założyłem czapko-komin od Ojca Dyrektora (Uwaga: ciepło wspomniałem o OD!) i ruszyłem wzdłuż Iny do mostu na Przestrzennej, potem do hurtowni na Wojska Polskiego, a stamtąd do S3, przez dwa kilometry łamałem przepisy biegnąc wzdłuż ekspresówki (pozdrowienia dla policji), skręt w park przemysłowy, potem nura w las, w okolice Góry Lotnika, a kiedy robiło się już naprawdę ciemno, wypad na Drzymały, gdzie chłopcy-asfaltowcy kończą swoje dzieło, kładąc piękny asfalt i przykrywając nim wspomnienie po Dziurze Tysiąclecia, w której nawet w wielkie upały stała kałuża gnijącej wody. No i oczywiście powrót na stadion (nie zostałem ostrzelany przez bojówki OSiR-u), a stamtąd już do domeczku, gdzie prysznic, ciepełko i perspektywa kolacji, o którą (mam nadzieję) zadba pani Ola.

Bieg bardzo przyjemny, bo po dniu odpoczynku mięśnie się zregenerowały, są sprawne, zdolne do wysiłku. Gdyby Mila odbywała się dzisiaj, wynik miałbym zdecydowanie lepszy, niż przedwczoraj. Chociaż z rozbawieniem stwierdzam, że to i tak mój najlepszy wynik w historii GMN. Trzy lata temu, gdy ob. Walkowiak podstępnie zaczynał moją przygodę z maratonami, nabiegałem dobrze ponad 55 min. Poprawa o 10% nie jest zła, ale za rok, gdy przypnę sobie skrzydła a la husaria, czas będzie w okolicy 45 min. Ktoś się zakłada?

Prezes z panią wiceprezes siedzą już w Istambule. Przysłali złośliwego sms-a, że tam jest ciepło, ładnie, że mają pokój z widokiem na Bosfor (nie chodzi o działko szwedzkiej produkcji, nazywające się zresztą Bofors) i w ogóle są zadowoleni. Zdjęcia nie przysłali, złośliwość Gapińskich też ma jakieś granice. Ojciec D. by przysłał ;)

A propos Ojca D.... Moje przeczucie, że chłopina próbował zbudować ołtarz ku własnej czci, było uzasadnione. Miałem wrażenie, że razu jednego, gdy niezapowiedziany wszedłem do gabinetu wiceburmistrza Banacha, Ojciec D. na mój widok zatrzasnął skoroszyt z projektem ołtarza. Mignęła mi przed oczami jakaś brązowa płaskorzeźba, a na niej płaskorzeźbione, zadowolone, znajome pysio, nie napiszę czyje, zgadnijcie sami. No i dziś w rozmowie z burmistrzem K. okazało się, że ten w ostatnim momencie zahamował proces powstawania ołtarza ku czci "nieznanego biegacza", który w życiu stu metrów nie przebiegł. Robert K. nakazał stworzenie tego, co jest dziś do obejrzenia u wrót posiadłości Ojca D. Płaskorzeźbę spuścił ze schodów.

Obywatel OD, jak się zdaje, jeszcze nie pojmuje skali niezadowolenia pana burmistrza. Błędnie interpretuje okoliczność, że natychmiast, na sali obrad Rady Miejskiej w niedzielę, nie dostał z liścia tam, gdzie dostać natychmiast powinien. Nie ominie go jednak trudna rozmowa na wiadomy temat, po której pewnie będzie miał ochotę zjeść złote i srebrne odznaki, którymi obwiesił się w niedzielę jak pajac. Jeszcze nie wie, że największym błędem, jaki popełnił, było nadużycia zaufania Roberta Krupowicza. I tego już nigdy w życiu nie nadrobi, nie będzie mu dana ta szansa. Zaufanie traci się raz na zawsze, panie Ojciec D. 
Rok temu, Konin

Skończmy niemiły temat Ojca D. Dziś dostałem cynk, że w Koninie ponownie organizowany jest bieg na 10 km "O lampkę górniczą". Natychmiast zapisałem siebie i Michała, 30 listopada razem się przebiegniemy. Tym razem na pewno wspólnie. Wprawdzie miał nie biegać, bo nadszarpnął sobie więzadło w stawie kolanowym, ale ma 3 tygodnie na dokurowanie się, na bieg obwiążemy go bandażem elastycznym, obsmarujemy Voltarenem, da radę. Potem będzie miał miesiąc wolnego, następny start dopiero 1 stycznia w Kliniskach, w samo południe ;)

2 komentarze:

  1. Ale zapomniał Pan ,Panie Czarku ,że istnieje czarodziejski krem Mistrza o nazwie wazelina. Produkują tego dużo w osirze. Ojciec się nim nasmaruje, odmłodnieje zacznie lśnić i hej na miotle poleci do Burmistrza.

    OdpowiedzUsuń
  2. "Ołtarz ku własnej czci, zadowolone znajome pysio,płaskorzeźbę spuścił ze schodów."
    Aż mi się na grzbiecie sierść podnosi brrr!!!

    Ojciec Dyrektor?

    OdpowiedzUsuń

Jeśli nie jesteś zalogowany, możesz komentować jako "anonimowy".