piątek, 6 grudnia 2013

Ksawery rozrabia

Zero

Chciałem. Nawet bardzo chciałem pobiec. Ale lekko po południu spadł mokry śnieg i nagle warunki zrobiły się więcej niż niekorzystne. Zrobiły się za to bardzo korzystne dla chirurgów urazowych, z którymi wspólnego nie chcę mieć nic, można rzec - mam do nich uraz. Po piątej poszedłem do biura Plusa zrezygnować z cholernie atrakcyjnych, ale do niczego mojej żonce niepotrzebnych promocyjnych atrakcji, jak sms-y bez ograniczeń (ale nie bez kosztów) oraz nieograniczonego internetu (koszt nieograniczony, a zbędny, bo kobita za nic smartfona nie chce). Po drodze parę razy mogłem stracić część uzębienia, szczęśliwie - ocalało. Pomogłem za to nieznanej niewieście, która tuż przede mną wyłożyła się na oblodzony chodnik. Musiała gruchnąć zdrowo, bo przez chwilę nie była w stanie pozbierać myśli. Pozbierać rozrzucone po lodzie dobra pomogłem ja, poprowadziłem babkę przez parędziesiąt metrów, zostawiłem upewniwszy się, że wszystko z nią OK. 
W telewizji armagedon. Roztrzęsieni reporterzy łamiącym się głosem informują, że wieje, że pada, że jest już z centymetr śniegu i wciąż go przybywa. A w tle toczy się normalne życie, nikt (no, prawie nikt...) życia nie traci, słońce wzeszło i zaszło zgodnie z rozpiską. 
Dotarł do mnie Piotrek W. i pytał, czy jadę do Torunia. No, k..wa jadę, co mam nie jechać? Pada? No, k..wa pada, ale o tej porze to nic dziwnego. Piotr pomilczał chwilę, miałem wrażenie, że chce mnie pobłogosławić na drogę (kto nie kuma kontekstu, odsyłany jest do postu z 14 października). Po południu dzwoni Dorota, która jutro ma z nami jechać do Torunia. "-Mój Boże, jedziemy?" - drżący głos Dorotki zdradzał lęk. No, k..wa, jedziemy, co mamy nie jechać? "-A podobno w Kujawskiem wiatr przewrócił ciężarówkę!" - dzieli się strasznym newsem Dorotka. Ale przecież my nie jedziemy ciężarówką - tłumaczę kobicie. Pomilczała chwilę. "-No dobrze..." - odrzekła i zamilkła. Zapewne poszła pisać testament.


Zadzwonił prezes. Na sobotę, godzina 17, wyznaczone jest sympozjum ProGDar Marathon Team. Gdzie - nie napiszę, żeby nie naszło nam "przypadkowych gości". Członkowie PMT i tak już wiedzą, a jeśli nie, to się dowiedzą lada chwila. Nikt pominięty nie będzie. Powiadomiłem młodego, to chyba najmłodszy stażem maratończyk PMT. Oczywiście, nadciągnie z Poznania na wezwanie. 

Wyjeżdżamy jutro z samego rana, trzeba zakładać z 5 godzin jazdy, warunki mogą być różne i niekoniecznie ciekawe. Zakładam jednak, że dotrzemy cali i tacy też potem wrócimy. 

W GG absolutną rewelacją jest temat rakiety-zjeżdżalni, którą 10 lat temu pocięto na złom. Kiedy tylko temat został wywołany, naród zażądał przywrócenia rakiety Gagarina na Plantach. Okazuje się, że to była kultowa zabawka młodych goleniowian, którzy wprawdzie podrośli, niektórzy posiwieli, ale wciąż pamiętają swoją ukochaną zjeżdżalnię. I zanosi się na to, że rakieta Gagarina na powrót stanie na Plantach, może nawet w tym samym miejscu, wolnym zresztą. W przyszłym tygodniu spotkanie w tej sprawie u Roberta K. 

3 komentarze:

  1. Armagedon????? Lajcik i pierdolenie. Kłusownicy na pontonach zabawkowych, w taką pogodę wypływają by podebrać rybę, rybakom z sieci na Dąbskim. Dlaczego? Bo w taką rybacy nie wypływają........Ha ha ha!!!

    OdpowiedzUsuń
  2. Właśnie dotarłem do pomorskiego, po drodze masakra - kilkanaście drzew leżących w poprzek drogi lub dopiero co uprzątniętych przez strażaków. Do tego silny wiatr, śnieżyca i sporo dziwnie jeżdżących kierowców. No ale już u celu. W niedzielę tylko kawałek do Torunia :)
    Pozdrawiam i do zobaczenia

    OdpowiedzUsuń
  3. No proszę, jaki dzielny, młody człowiek. Dał radę, my też się jakoś przebijemy ;)

    OdpowiedzUsuń

Jeśli nie jesteś zalogowany, możesz komentować jako "anonimowy".