poniedziałek, 9 grudnia 2013

I to tyle na ten rok

10 km

Powrót z Torunia dużo przyjemniejszy, niż jazda w tamtą stronę. Śnieg stopniał, ociepliło się, przeszkadzały tylko TIR-y, ciągnące jak zwykle stadami. Ciut po południu wróciliśmy do Goleniówka, bardzo zadowoleni z wyjazdu.
Przed zmierzchem udało mi się wyskoczyć w las, w odróżnieniu od toruńskiego - bez zalodzonych ścieżek. Dyszka bez problemu i wątpliwości, bez przystanku, bo nieco zbyt optymistycznie oceniłem warunki i wybrałem się zdecydowanie zbyt lekko ubrany; dlatego nie zatrzymywałem się, by nie przechłodzić się i nie popaść na nowo w cykl przeziębienia z katarem, kaszlem i fatalnym samopoczuciem. 

No i wyczerpała się lista tegorocznych przyjemności biegowych. W bieżącym jadłospisie nie ma już żadnego interesującego biegu. Same drobiazgi, jakieś parkruny, dość daleko od Goleniowa, nie opłaca się jechać. Tak więc sezon można uznać za zamknięty, co naturalnie nie oznacza zawieszenia aktywności biegowej. Przeciwnie, zbliżają się święta, a to dla mnie sytuacja zagrożenia przytyciem po paru dniach biesiady przy smakołykach przyrządzanych przez Olę i Anię. Jedyny ratunek to codzienna porcja kilometrów, pozwalająca "przepalić" nieco kalorii, zaś świadomość czekającego biegu zmusza do wstrzemięźliwości w jedzeniu i piciu, by potem nie pokutować ciężko na trasie. 

Na stadionie sprzątanie po wycięciu szpaleru drzew. Nie zrobiło się łyso i pusto, to dobrze. Mamy więc za sobą pierwszy i dość ważny etap przyszłej przebudowy bieżni. Gdyby znalazł się jakiś zdeterminowany przeciwnik wycięcia 15 drzew, który by narobił szumu, a jeszcze lepiej przykuł się do jednego z nich (lub uwił tam sobie gniazdo), mógłby jednym ruchem zablokować całą inwestycję na parę miesięcy, a to by znaczyło, że opóźnienie wyniosłoby co najmniej rok. Zważywszy, że 2014 to rok wyborczy, całą inicjatywę mógłby trafić szlag. Ale, jak już wspomniałem, na razie szczęście dopisuje ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Jeśli nie jesteś zalogowany, możesz komentować jako "anonimowy".