niedziela, 22 grudnia 2013

Pokuta za wczoraj

21,5 km

Trzeba było odpracować wczorajsze lenistwo. Odwiedziłem Łęsko i Bącznik, wybierając trasę możliwie wydłużoną. Nie biegłem więc po prostej, zahaczyłem o górkę stanowiącą przedłużenie pasma Góry Lotnika, leżącą całkiem niedaleko "trójki", niewiele chyba niższą od samej GL. Stamtąd bocznymi ścieżkami do głównej drogi, na którą wybiegłem niedaleko fundamentów dawnej, zniszczonej leśniczówki. Przy stanicy myśliwskiej minąłem samochód z wózkiem, na którym leżały zabite dwie spore sarny... Jakoś nie mogę się przekonać do tego
Obrazek obrócony o 90 stopni w lewo
towarzystwa, strzelającego po lasach dla przyjemności i mięcha. Wciąż wolę natykać się na sarny żywe, niż w postaci zwłok dostarczanych do skupu.

Koniki w zagrodzie już zeszły z pastwiska i stoją przy płocie czekając na jedzenie albo na jakieś towarzystwo. Jedzenia nie miałem, towarzystwa dotrzymałem im przez parę minut. 
Drobna zmiana nad Iną, na biwaku przy moście. Utwardzono drogę prowadzącą nad brzeg rzeki, odbudowane są siedziska i stoły, znów jest na czym i przy czym usiąść. 
W Bączniku, jak zwykle, zainteresowała się mną sfora psów. Byłem na to przygotowany, dwa kamienie i kij, który dosięgł jednego burka, spacyfikowały ujadające bractwo. 
Na łąkach nad Iną widać, że powiało. Ładna brzoza, która jeszcze niedawno ładnie wychodziła na zdjęciach, zwalona. Na końcu łąki inna przewrócona brzoza zdemolowała mostek na szlaku dydaktycznym. Koło Zabrodu, jak zawsze, sterty śmieci w lesie, wywalone tam przez mieszkających w Zabrodzie aborygenów. Za wioską znów skręt w las i po prostej, w kierunku Goleniowa. Szczęśliwie, liście opadłe jesienią już zdążyły się rozłożyć, nic nie maskuje dziur i wystających z ziemi korzeni. Przed basenem powrót na asfalt, przez mostek na drugą stronę Iny i brzegiem do domu, na zasłużony obiad.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Jeśli nie jesteś zalogowany, możesz komentować jako "anonimowy".