sobota, 7 grudnia 2013

Przebazowanie

Fan klub: Dorotka & Ola
Sześć godzin trwało przebijanie się do Torunia. Z Goleniowa do Stargardu po lodzie, potem kawałek po asfalcie, w okolicach Suchania wpadliśmy na drogę kompletnie zawaloną śniegiem, aż do Kalisza Pomorskiego była rzeźnia. Potem co parę kilometrów odmiana, raz nieźle, raz tragedia z zawianymi drogami, śnieżycą i prawie zerową widzialnością, a sto metrów dalej omalże lato. Mijaliśmy dwa miejsca, gdzie było po kilka samochodów w rowach, dosłownie parę minut wcześniej tam wylądowały. My dotarliśmy na miejsce bez przeszkód, bez problemów ok. godz 14.
Zakwaterowanie u Ojca Dyrektora od redemptorystów, zupełnie przyzwoite, choć bez luksusów. 300 m do biura zawodów i jeszcze sto metrów do stadionu, gdzie będzie meta, przystanek autobusowy pod nosem, 15 min do centrum.
Pakiety odebrane: ładna czapeczka, w której zaraz wybrałem się do miasta, przyzwoita koszulka z długimi rękawami, jakieś batony, talony na zupę, napój i ciacho. Nieźle.
Dzisiaj aklimatycacja w "Pod
Modrym Fartuchem"
W Toruniu ziąb jak jasna cholera, do tego wieje. Warunki dość podobne do tych z wiosennego Jastrowia. Nie było błędem zabranie ze sobą ciuchów typowo zimowych, zdaje się - przydatne będą.
Na wypadek, gdyby udało się przeżyć, zarezerwowany jest już stolik w "Gęsiej Szyi". Mariusz - na osiem osób, więc zabieraj całą waszą piątkę, rezerwacja od godz. 16. :)  
Dziś wieczór wspomnień Dorotki, zabrała nas do swojej ulubionej knajpki z lat studenckich: "Pod Modrym Fartuchem". Modrym, a nie mądrym, mokrym, mocnym czy modnym. Knajpka nie jest rewelacyjna (sorry, nie mam swoich wspomnień z nią związanych...), ale jedzenie niezłe, a ceny do przyjęcia. "Gęsia Szyja" o niebo ciekawsza, nie bez powodu trudno było załatwić tam stolik na pobiegową biesiadę ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Jeśli nie jesteś zalogowany, możesz komentować jako "anonimowy".