piątek, 24 stycznia 2014

Trening z prezesem

10 km

Wczoraj planowałem, że dziś sobie odpuszczę. Kiedy koło szóstej wróciłem do domu, nagle nabrałem ochoty. Ostry mróz nie zniechęcił, a przeciwnie - zachęcił do biegania. Zadbałem tylko, żeby zabrać ciepły komin, który uszczelnił mnie od nosa w dół. Nałożyłem też szczelną, polarową czapkę, dokładnie otulającą uszy. Gdzieś na piątym kółku zauważyłem znajomą postać, która - zgodnie z przypuszczeniami - okazała się prezesem PMT. Dogoniłem Dareczka, dalej biegaliśmy już wspólnie. Darek narzekał, że tempo jest większe, niż jemu odpowiadające, mi zaś pasowało, bo zwolniłem i biegłem w tempie wręcz relaksowym. Do tego stopnia, że po powrocie do domu okazało się, że lekko spocona jest tylko koszulka, reszta sucha jak pieprz. To się rzadko zdarza.
Pogadaliśmy trochę o bieżących sprawach, postraszyliśmy Roberta, że już za późno na zapisanie się do Jastrowia, ale chwilę potem pocieszyliśmy, że nie tylko załatwimy mu wpis na listę, ale nawet pomyślimy o transporcie. Nie dodaliśmy, że możemy nic nie wymyślić :)


Miałem w ręku dzisiejszy lewkowy "Puls Goleniowa", rzekomo wydany w nakładzie 20 tys. egzemplarzy. W numerze drwiący artykuł na temat bieżni i rzekomej niekompetencji tych, którzy pracują nad projektem. Dziewczę, które tematem się zajęło, pisze o bieżni sześciotorowej, która ma mieć po cztery tory na łukach. Dziewczę uważa, że to głupi pomysł. I zgadza się, to kompletna głupota, tyle że powstała ona w głowie autorki tego tekstu, bo ani przez moment nie było mowy o takim rozwiązaniu. Być może ktoś (jakiś trener?) powiedział kobiecie o sześciu torach na prostej, czyli rozwiązaniu dość powszechnie stosowanym, a ona sobie już resztę wykoncypowała, po czym własne głupie pomysły wyśmiała. I słusznie. A, dziewczątko ma jeszcze pretensje, że w urzędzie niechętnie odpowiadają na jej pytania. Nic dziwnego, jeśli pytania są na poziomie jej myślenia - też bym pogonił.

Odstawiłem Oleńkę na stację, zapakowałem w pociąg do Krakowa. Na wszelki wypadek zaopatrzona jest w ciepły koc, w solidną wałówkę i termos z gorącym piciem. Jest szansa, że przetrzyma podróż do młodzieży. Jako wzorowa, ofiarna babcia, jedzie oczywiście na Dzień Babci, jaki będzie obchodzony w przedszkolu Pauliny i zdaje się w szkole Mateusza też. Przy okazji z pewnością odbędzie się feta z okazji urodzin koleżanki małżonki, jakie przypadają pojutrze.  

Zastanawiam się, co by tu jutro zmajstrować. Kusi, żeby machnąć coś dłuższego. Łęsko plus Bącznik i Bolechowo? Oby tylko nie wiało... 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Jeśli nie jesteś zalogowany, możesz komentować jako "anonimowy".