sobota, 11 stycznia 2014

Uczczone i wypocone

11 km

Wczorajsze "Barnimy" zostały należycie uczczone, żeby się nie rozeschły. Za długo w "Duecie" nie siedzieliśmy, bo nie było przy czym. Na popitkę i tak nikt nie liczył, ale trudno siedzieć na głodniaka. Jedzenia było sporo, ale lud, który zapewne od rana nic w ustach nie miał, rzucił się na stoły i - powiedzmy jasno - zżarł wszystko, co było. Dla laureatów "Barnimów" zostały tylko dekoracje i resztki ciasta. Rychło się więc przenieśliśmy na Szczecińską, gdzie było wszystko, co do dłuższego posiedzenia bywa potrzebne. Wieczór był wielce sympatyczny, nikomu się nie spieszyło, posiedzieliśmy chyba do drugiej.
A rano trzeba było się zebrać i ruszyć, by wypocić i odpokutować. Zbierałem się długo, na trasę ruszyłem gdzieś około trzynastej. Nie było źle, dzień przerwy w bieganiu dobrze zrobił. Najpierw runda po lesie, potem 5 km asfaltem. W parku przemysłowym trzy kilometry w tempie nieco szybszym, od normalnego treningowego, ale nie zmuszającym do przyspieszenia oddechu. Pierwszy kilometr 5:09, drugi 5:02, ostatni równiuteńkie 5:00. Takie tempo dawałoby szansę na wynik w maratonie w granicach 3:40:00. 
Do wiosny postaram się jeszcze zrzucić parę kilo, 5 do 7. To na pewno pozytywnie wpłynie na szybkość biegu i zwiększy szanse na nową życiówkę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Jeśli nie jesteś zalogowany, możesz komentować jako "anonimowy".