wtorek, 25 lutego 2014

I podbiegi...

10 km

Stanowcza decyzja o zdjęciu nogi z gazu i trzymaniu się jadłospisu sporządzonego przez prezesa. Dziś, jak było w piśmie, tylko dziesiątka, z czego połowa na wiadukcie. Jednym rzutem, bez przerw, raz za razem w górę i na dół. Po podbiegach krótka przerwa, po czym powrót nieco dłuższą , leśną trasą. Znów jedynym mankamentem było pobolewanie achillesów, które zaczynają mnie wnerwiać, ale radą na to są nie nerwy, a lekkie odpuszczenie. 

Porozmawiałem sobie wczoraj z ważnym radnym od budżetu. Zagadnąłem, co tam słychać w sprawie bieżni. Ważny z uśmiechem odparł, że spokojnie, wprawdzie sześć torów, ale Mondo jest pewne. Lekko zasmuconym głosem dodał, że inwestycja może się rozciągnąć na dwa sezony, bo beton na bieżni będzie musiał odleżeć trochę, zanim zostanie pokryty wykładziną. Pocieszyłem Ważnego, że nic to, wytrzymamy. Rozpromienił się.
W najbliższym czasie można się spodziewać rozpisania przetargu na wyłonienie wykonawcy. Jestem pewien, że towarzyszyć będzie temu wyrój ojców sukcesu. Szczyt wyroju przewiduję na wczesną jesień, kiedy będzie się rozkręcać kampania wyborcza. Wtedy okaże się, jak wielki tłum doznawał przyjemności z matką sukcesu, która - jak zwykle - wyjdzie na pospolitą dziwkę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Jeśli nie jesteś zalogowany, możesz komentować jako "anonimowy".