wtorek, 22 kwietnia 2014

I po świętach

9 km

Nie miałem sumienia, by świąteczny poniedziałek poświęcić wyłącznie na leniuchowanie w gronie rodziny. Nie zarzucę sobie, że się objadałem, ale te parę kawałków ciasta się wciągnęło, trochę białej kiełbaski też, kawa wprawdzie niesłodzona, ale to żadna przeciwwaga... Więc pod wieczór adidaski i w plener. 5 km w terenie, 4 km asfaltem. Tempo lepsze, niż wczoraj i dużo lepsze niż przedwczoraj. Jutro przerwa na regenerację, kolejny trening w środę.

Dom nagle opustoszał. Jeszcze rano tłum, teraz znowu cisza, do której po paru dniach wrzawy trudno przywyknąć. Michał już w Poznaniu, Kasia z rodziną już w Krakowie, Ania w
pociągu. Wszystko wraca do normalnego rytmu. Kolejne spotkanie w tak szerokim gronie dopiero w lipcu w Koninie, na rodzinnym zjeździe, którego jednym z ważniejszych powodów jest 25. rocznica naszego ślubu. Ale wcześniej chyba na tydzień zakotwiczę w Krakowie, 18 maja maraton, potem pewnie zostaniemy z Olą, by poopiekować się małymi. Dawno nie byłem dłużej w Krakowie, kurka - człowiek niby ma tam mieszkanie, a wpada tylko z rzadka jak po ogień... Dość tego, pobędę sobie!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Jeśli nie jesteś zalogowany, możesz komentować jako "anonimowy".