wtorek, 15 kwietnia 2014

Jestem

12 km

OK, koniec holenderskich wakacji. Po trzech dniach bez biegania dziś powrót na trasę. Nie jest jeszcze całkiem w porządku, ale ból prawego przyczepu achillesa znacznie się zmniejszył, w dzień był prawie nieodczuwalny, obecnie - po 12 km - wiem, gdzie mam achillesa. Nie jest to jednak stan z końca poprzedniego tygodnia, kiedy nie byłem w stanie normalnie chodzić. Dziś jednak nie przeciążałem prawej nogi, kiedy ból stawał się dokuczliwy, przechodziłem do marszu i czekałem, aż zelżeje. I taka polityka będzie prowadzona przez najbliższe dwa tygodnie, bo absolutnym priorytetem jest zaleczenie kontuzji, nie zaś ciągnięcie treningów za wszelką cenę, bo to przecież nie miałoby najmniejszego sensu. Miałbym w Hamburgu skakać na jednej nodze? Darek też uważa, że ostatnią fazę przygotowań można sobie odpuścić, byle wciąż się ruszać i nie dopuścić do "zastania" organizmu i zmarnowania tego wszystkiego, co został zrobione od jesieni.

A teraz parę wrażeń z Keukenhof:

Kto nie był, nie jest sobie w stanie wyobrazić tych 32 ha ogrodu z ponad 7 milionami tulipanów, hiacyntów, żonkili, narcyzów, szafirków i wielu innych gatunków wiosennych kwiatów. Byliśmy na miejscu około 9 rano, wyszliśmy chwilę przed zamknięciem ogrodu o godzinie 18. Wrażenie kolosalne. Każdy fragment ogrodu zaprojektowany jest w innym stylu, wszystkie nasadzenia kwiatowe starannie zaplanowane, nic nie jest zostawione przypadkowi. Ogród w stylu japońskim, ogród chiński, francuski, angielski, jest nawet ogród historyczny z odmianami tulipanów z XVII wieku i
nasadzenia dzikich tulipanów azjatyckich, z których wyhodowano wszystkie współczesne linie tych kwiatów. To samo dotyczy hiacyntów, szafirków, koron cesarskich, no i oczywiście żonkili i narcyzów, które obecnie kwitną najintensywniej. Trochę szkoda, że nie trafiliśmy na szczyt kwitnienia tulipanów, wiele grządek ma rośliny w stadium zielonych pąków, bajka będzie za dwa tygodnie. Ale wtedy nie będzie już hiacyntów, które pachniały oszałamiająco, cały ogród był przesycony ich aromatem.
Kiedy się zwiedza Keukenhof, szczęka co chwila opada z wrażenia. Człowiek myśli, że już nie zobaczy nic równie pięknego, a za chwilę widzi jeszcze piękniejszą rabatę, kwiaty jeszcze bardziej kolorowe, okazałe, oryginalne. Powiem tak: nie należę do osób podniecających się ładnym kwiatkiem czy rabatką. Ale nie miałem wątpliwości, że należy wykorzystać każdą chwilę i obejrzeć dokładnie wszystko, co jest do obejrzenia. Rezultat: 650 zdjęć, każde inne.

Jeśli ktoś ma wolne parę złotych i nie ma jeszcze planów na majowy weekend - polecam Keukenhof. Wyprawa w wersji hard to wyjazd przed północą, dotarcie na miejsce około 8, zwiedzenie ogrodu, późny obiad i powrót do Polski późną nocą. Wersja rozszerzona to pobyt z 1-2 noclegami na jakimś kempingu, można jeden dzień poświęcić na obejrzenie Amsterdamu, to około 30 km od Keukenhof (ogród jest w miasteczku Lisse).
Wstęp do ogrodu kosztuje 15 euro, całodzienny parking kosztuje 6 euro (nie ma co kombinować, nie wyjedzie się bez biletu :)). Do tego dwa baki paliwa - i wszystko. Wrażenia - niezapomniane!


A, był też akcent biegowy. W lasku otaczającym ogród wytyczono ścieżkę, w banalnie prosty sposób uczynioną przyjazną i biegaczom, i amatorom chodzenia z kijkami. Po prostu: wysypano ją drewnianymi zrębkami, niespecjalnie przejmując się ich jakością. Ścieżka aż
wabi, zachęca do biegania, chodzenia i spacerowania. Jest miękka, przyjazna. Kosztuje grosze, tyle, co rozsypanie zrębków i ich ubicie.
Parę lat temu próbowałem namówić niejakiego Krzysztofa Zajko, onegdaj wiceburmistrza gminy i okazyjnie pełniącego funkcję stojaka na kwiaty, które miał wręczać Wojciechowski, by takie coś zrobić w Goleniowie. Rzeczony Zajko żachnął się i spytał głosem wszechwiedzącym: a ty wiesz, ile takie zrębki kosztują????
Na szczęście, Krzysztof Zajko od lat czterech znajduje się na śmietniku historii ruchu samorządowego, a z jego następcami da się rozmawiać nie tylko o takich rzeczach.






















































































2 komentarze:

  1. Kiedy pana na śmietnik wyrzuca??? Bo PAN to taki bardziej wszechwiedzący i mogący od ojca D. ... I pewnie od Pana B również w końcu te notatki z chemii mówią same za siebie...

    OdpowiedzUsuń

Jeśli nie jesteś zalogowany, możesz komentować jako "anonimowy".