piątek, 16 maja 2014

Na wojnę z Pulsem

Wczoraj 6 km, dziś 6 km

Zamiast biegu, który obciąża kręgosłup, zrobiłem sobie wczoraj intensywny, godzinny marsz. To wprawdzie nie to samo, co bieg, ale lepsze od siedzenia w fotelu i jedynego wysiłku w formie wciskania guzików na pilocie. Dało to efekty, wyraźnie czuć je w postaci ustąpienia dolegliwości z kończynami i zdecydowanie mniejszego, bardzo lekkiego pobolewania w krzyżu. Oczywiście, należałoby sprawdzić ten stan w boju, ale eksperymenty sobie odpuszczę, do maratonu raptem półtora dnia.
Jednak się nieco przebiegłem, nie przełknąłbym nic bez ruszenia w teren. Nadal największym problemem jest ból w krzyżu, który jednak łatwo będzie zgłuszyć tabletką. Podwozie - bez zarzutu.

A w Krakowie dziś leje, pogoda pod psem. W niedzielę będzie mniej więcej tak, jak w Hamburgu, ale cieplej i z ryzykiem solidnych, ale przelotnych opadów. Szukając plusów, to: nie będzie się kurzyć spod stóp, mniej się będzie chciało pić, słońce nie będzie oślepiać, a jeśli dobrze popada - to się zaoszczędzi na kąpieli po biegu, bo prysznic będzie w jego trakcie. 

Przedbiegowy relaks nieco mi zakłócił kumpel, który przyniósł mi dzisiejsze wydanie biuletynu pn. "Puls Goleniowa". Na piątej stronie jest tam dramatyczny opis, jak to rzekomo chciałem zamordować niejakiego Zbigniewa Gołębiowskiego. Zamordowanie miało polegać na uduszeniu. 
Tekst wysmażyła początkująca, ale bardzo odważna dziennikarka, zwąca się Magdaleną Maciejewską. To, co napisała, podobno opowiedział jej Gołębiowski. Potwierdziła mi (bo zadzwoniłem z ciekawości do pani redaktor), że wysłuchała Gołębiowskiego i nawet nie próbowała weryfikować opowiedzianej przez niego historii, uznała ją za w pełni wiarygodną i odważnie zamieściła w swoim biuletynie. Pisała, jakby to wszystko widziała na własne oczy, bez żadnych wątpliwości. Odwaga będzie miała swoje konsekwencje w postaci procesu sądowego, który pani red. Maciejewska będzie miała na sto procent. Z adwokatem już rozmawiałem, sprawa zostanie sfinalizowana po moim powrocie z Krakowa.
Scenariusz, z którym Gołębiowski poleciał do pani redaktor z "Pulsu Goleniowa", chłopina  raz już próbował wprowadzać w życie. Parę lat temu oskarżył mnie, że próbowałem go przejechać samochodem i rzekomo przez parę tygodni miał przeze mnie nogę w gipsie. Prokuratura w Goleniowie kupiła te bzdury i na koszt podatników wspierała Gołębiowskiego w sądzie. Proces skończył się udowodnieniem, że Gołębiowski kłamał od samego początku, uraz symulował, lekarzy oszukał, świadków nakłonił do składania fałszywych zeznań, a dowody rzeczowe preparował. Sąd uniewinnił mnie bez żadnej wątpliwości. Prokuratura Rejonowa odmówiła jednak ścigania kłamcy, nie widząc w tym, co robił cech przestępstwa.  Panią prokurator nawet rozumiem, przecież i jej groziła seria pytań z trudną odpowiedzią. Najprościej było się zaprzeć i udać, że sprawy nie ma.

Poprzednio obroniłem się, choć nie miałem żadnych świadków potwierdzających moją wersję. Punkt po punkcie zbijałem zarzuty z aktu oskarżenia i wykazywałem, że Gołębiowski łże wraz ze swoimi świadkami. Tym razem może być ciekawie, bo w kawiarni były cztery osoby, które widziały zachowanie Gołębiowskiego, będącego wyraźnie w fazie agresywnego pobudzenia. Jest też film nakręcony przeze mnie, na którym widać, kto jest agresywny i kto kogo zaczepia. Czekam spokojnie na ciąg dalszy.
Za całą sprawą z "Pulsem Goleniowa" stoi oczywiście pewien Anonimowy Literat (w skrócie - AL). To AL jest autorem sporej części tekstów publikowanych w biuletynie, AL pisze listy do redakcji i komentarze, AL będzie też kandydatem, którego "Puls Goleniowa" będzie gorąco popierał w jesiennych wyborach samorządowych. AL słusznie zakłada, że we mnie nie będzie miał raczej wsparcia, dlatego pobłogosławił to, co spłodziła odważna do szaleństwa pani Maciejewska. A ta, skoro chce...

2 komentarze:

  1. Pan to masz ciekawe życie, jak kogoś Pan samochodem nie przejedzie to w zamian udusi. Dobrze, że mi się upiekło za te nogi podstawienie. Chociaż... Nigdy nic nie wiadomo ;) powodzenia w Krakowie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak kogoś nie zgładzę, to mi kawa nie smakuje...
      W Krakowie znowu komplikacje, bo Wisła zalała bulwary (nadwiślańskie, oczywiście). Albo będzie kolejna zmiana trasy, albo triathlon. Pompujemy rowery :)

      Usuń

Jeśli nie jesteś zalogowany, możesz komentować jako "anonimowy".