wtorek, 20 maja 2014

Nie należy wracać

Dziś już w krzyżu nic się nie dzieje, pobolewa za to prawa pięta (zapewne odzyskałem w niej czucie...) i mięsień przywodziciel lewego uda. Jeszcze czuję osłabienie, miałem się o tym okazję przekonać na podejściu pod banalną górę, jakieś dwieście metrów przewyższenia. Autentycznie, nie miałbym ochoty podchodzić wyżej. Ale też nie musiałem :)

Zrobiliśmy dziś sobie wypad na wschód od Krakowa. Podjechaliśmy do Tabaszowej nad Jeziorem Rożnowskim. Byłem tam pierwszy raz jeszcze w liceum, w 1978 roku, ostatni raz
Tu kiedyś była plaża - marzenie
cztery lata później. Spało się w szkole na szczycie góry, wodę trzeba było pompować, autobus jeździł raz dziennie. Ale te gwiazdy w sierpniową noc, Droga Mleczna widoczna jako biały pas na niebie, ta dzika plaża nad jeziorem, do której schodziło się ścieżką wydeptaną na łące. Jedzenie się gotowało samemu, albo prosiło góralkę o ugotowanie ziemniaków, jedzonych potem z mlekiem. No i miało się 17 lat, piękny czas.

Dziś się przekonałem kolejny raz, że nie należy wracać po latach do miejsc, które się zapamiętało jako piękne. Szkoła jest, panie bardzo sympatyczne, ale to już zupełnie co innego, niż 36 lat temu. Ścieżka na plażę zamieniona w wygodną drogę, plaży nie ma, jest śmietnisko gorsze niż nad Iną. Zostały piękne beskidzkie pejzaże, ale nie ma już góralskich chałup, są domy na pewno wygodne, ale koszmarnie nie pasujące ani do gór, ani do wspomnień. Wszechobecna pasteloza,
Bud nie było, drogi też, była natura
i piękny pejzaż. Minęło.
obrzydliwa, bezstylowa "architektura", od której po prostu chce się rzygać. Nie wiem, czy dziś miałbym ochotę przejść się z plecakiem po górach, bo znikło to, co dla mnie było atrakcją nie z tej ziemi - prawdziwe, góralskie budownictwo, tradycyjne i z poszanowaniem dla kultury regionu. Dziś po domu nie poznasz, czy jesteś w Beskidach, czy na Mazurach. Ta sama architektoniczna rozpacz, aleje tuj, jakieś koszmary estetyczne ze snów po garze bigosu... A miałem nadzieję, że tylko Podhale jest takim architektonicznym syfem. Nie, syf się rozlał na Beskidy, a pewnie i na całą Polskę.

W drodze powrotnej zatrzymaliśmy się w Rajbrocie, by zajść na cmentarz wojenny z czasów I wojny światowej. Pewnie mało kto wie, że Beskidy były miejscem kilku potężnych bitew, największych na froncie wschodnim I wojny. Ich pamiątką
Kiedy nie ma domów, pejzaż jest jak
za dawnych lat.
jest mnóstwo cmentarzy wojennych, w samych polskich Karpatach jest ich około 400. Budowali je Austriacy, chowając na nich swoich żołnierzy, Prusaków i - rzecz ciekawa - żołnierzy armii rosyjskiej. Leżą wspólnie; ci, których dało się zidentyfikować, leżą w opisanych grobach, inni leżą w grobach zbiorowych, ale odrębnych dla każdej armii. Osobno Austriacy, osobno Węgrzy, Rosjanie, Niemcy. I tylko Polacy leżą wszędzie, bo byli w każdej z walczących armii.
Pewnie niewielu z czytelników też wie, że I wojna światowa była pierwszą wojną, po której zostały pamiątki w postaci grobów żołnierzy z tabliczkami ze stopniem, imieniem i nazwiskiem. Wcześniej poległych chowano w zbiorowych, nieopisanych mogiłach. Upamiętnianie poległych to pomysł Niemców, oni byli pierwsi. Przejęli to od nich Austriacy, którzy mieli w armii specjalny
Koszmar. Tak teraz wygląda
"architektura góralska"
Wydział Grobów Wojennych, którego zadaniem było porządkowanie pól bitewnych, inwentaryzacja grobów, dokonywanie ekshumacji i budowa cmentarzy wojennych. To samo zaczęli robić Francuzi. Ruscy takimi sprawami głowy sobie nie zawracali, rosyjskich cmentarzy wojennych nie ma. 

A pół godziny później zatrzymaliśmy się w Nowym Wiśniczu. Pasteloza totalna, ale przynajmniej czysto i ludzie sympatyczni. Najlepsze wrażenie zrobiła pizzeria "Ambrozja", gdzie zamówiliśmy (czort wie co podkusiło...) pizzę o średnicy 50 cm. Jasne, zamówienie składaliśmy głodni, ale już w momencie wjazdu pizzy na stół wiedzieliśmy, że był to błąd. Pizza była wielkości młyńskiego koła. Pyszna, bogata, ostra jak należy, a to za... 33 złote polskie. Z piwem i sosem kosztowała nas ta akcja 41 zł plus 10 procent napiwku (pourboire, jak mówią Francuzi). Pół pizzy oczywiście zapakowaliśmy w kartonik, by pożywić i młodzież krakowską.
Rajbrot. Kwatera grobów żołnierzy, których
tożsamości nie ustalono. Razem leżą Węgrzy,
Austriacy, Polacy, Rosjanie, Niemcy

42 żołnierzy rosyjskich...

Kwatera tych, których imiona i nazwiska były znane


Cmentarz widziany z drogi

Pizza "fi 50"

Krótko potem się poddaliśmy...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Jeśli nie jesteś zalogowany, możesz komentować jako "anonimowy".