wtorek, 6 maja 2014

Powoli, powolutku...

5 km

Pierwszy, delikatny rozruch. Organizm się buntuje, mięśnie ud wciąż sztywne i bólem reagują na zmuszanie do wysiłku. Po kilometrze zaczęło się docieranie, sprawność się polepszyła, sztywność nieco ustąpiła. Ograniczyłem się jednak do spokojnego przetruchtania po lesie pięciu kilometrów, na cokolwiek przypominającego trening stanowczo za wcześnie. Teraz najważniejsze jest doprowadzenie się do takiego stanu, by maraton w Krakowie przebiec we względnie przyzwoitym czasie i bez sensacji zdrowotnych. Żadnych eksperymentów.

Żadna odpowiedź z Barnima na moje pytanie o gospodarowanie publicznymi pieniędzmi otrzymywanymi przez klub z gminy nie przyszła i raczej nie przyjdzie. Prezes klubu, ob. JK, jest na kolejnym wyjeździe zagranicznym ze swoim zawodnikiem, tym razem we Francji. Spędzi tam trzy tygodnie, a ja nie zamierzam czekać, aż może się namyśli lub okaże łaskę - i odpowie. 
Zabawne jest, w jaki sposób nieobecność pana K. jest maskowana. Dziś z 'osiru' do gazety przyszedł mail podpisany przez pana JK, który w swojej firmie obecny jest jedynie duchem. Na stronie PZLA nie ma wzmianki o obozie w Font Romeu, a zawodnik pana K. słowem o nim nie wspomina w swoich internetowych relacjach, nie pokazując też na zdjęciach. I nie pomogło ;)
Ciekawy jest też warunek, pod jakim pan K. dostał zgodę na wyjazd. Otóż, ma swoją nieobecność odpracować. Z zainteresowaniem będę oglądał odrabianie trzech tygodni nieobecności w 9 dni...

1 komentarz:

  1. Lodowisko roztopione. To co? Będzie zamiatał stadion? Może pomoże mu przełożony OD, on papiery i inne śmieci lubi zbierać. To naleciałości perelowskie. Do dzisiejszego dnia trzeba kosić chłopków, gorzej niż słomę wystającą z buciorów.

    OdpowiedzUsuń

Jeśli nie jesteś zalogowany, możesz komentować jako "anonimowy".