piątek, 27 czerwca 2014

Rowerek

25 km, ale rowerem

Postanowiłem, że dziś dam odpocząć nogom, a zmęczę tyłek. Ostatni raz siedziałem na rowerze jeszcze w ubiegłym roku, więc dobra godzina na siodełku musi poskutkować jutro przykrym poczuciem, że w nocy ktoś skopał dupę. Na razie nie jest źle, nie boli. Ale wysiedzieć pod koniec wycieczki nie było łatwo, co chwilę stawałem na pedałach, by nieco sobie ulżyć.
Wyprawa nie była daleka, raptem 25 km. Jakieś tam Podańsko, Tarnówko, Stawno, Bolechowo i trochę kręcenia się po Goleniowie. Ale to na pierwszy raz, potem dorzucimy nieco do pieca. Minimalna dawka dzienna na rowerze to 40 km, akurat mniej więcej tyle ma trasa Goleniów-Lubczyna-Czarna Łąka-Kliniska-Stawno-Bolechowo-Goleniów. Kiedy zwalałem wagę w 1996 roku, robiłem tę trasę dwa razy dziennie. W efekcie traciłem kilogram tygodniowo.
Rower będzie dobrą alternatywą na czas, kiedy z różnych powodów bieganie nie będzie wskazane czy wręcz możliwe. Akurat ta grupa mięśni, która ostatnio robi mi wbrew, w jeździe rowerem nie ma znaczenia i nie fika. Sprawa prosta: co ma odpocząć, to odpocznie, a co ma się zmęczyć, to się zmęczy z ogólnym pożytkiem.

Jeśli jutro rano pogoda będzie do przyjęcia, wyskoczę na kajak. Stęskniłem się.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Jeśli nie jesteś zalogowany, możesz komentować jako "anonimowy".