piątek, 6 czerwca 2014

Zadowolony

Wczoraj 10 km

Wreszcie bieg bez żadnych komplikacji, bez bólu, z przyzwoitą wydajnością. Dyszka tradycyjną drogą przez las, za tory, do wiaduktu, a potem powrót przez park przemysłowy i szosę lubczyńską. Średnie tempo na poziomie 5:15, ale najbardziej mnie cieszy, że wreszcie się podkurowałem, po raz pierwszy od paru miesięcy nic mnie nie ograniczało, poza rozsądkiem sugerującym, by się nie szarpać.

Godzinka biegu to kapitalne odprężenie po dniu spędzonym w redakcji na przygotowywaniu numeru Goleniowskiej. W środę była, jak to się w języku dyplomatycznym nazywa, "szczera rozmowa". Łatwo zrozumiałym językiem, prostymi, żołnierskimi słowami powiedziałem, co myślę o poziomie gazety i przyczynach tego stanu. Wczoraj przygotowany byłem na zrobienie gazety wyłącznie w oparciu o własne teksty. Ale przeżyłem ogromne zaskoczenie, bo wszyscy się sprężyli, a najbardziej kolega, który we wtorek jeszcze nie łapał kontaktu z rzeczywistością. Kiedy zorientowałem się, jaki mam zasób niezłych tekstów, zamiast 24, zarządziłem 28 stron. I wszystkie zapełniliśmy przyzwoitą treścią, bez rozciągania zdjęć, bez powiększania czcionki, bez sięgania po evergreeny-zapchajdziury. Na dodatek, choć padł główny komputer składaczy, choć jeden z nich jest na urlopie - cała robota przebiegła sprawnie, spokojnie, był czas na napisanie komentarza, a pracę zakończyliśmy o 16, kompletnie wypruci z sił, ale zadowoleni z efektu. Ten ostatni psuje jedynie felieton na ostatniej stronie, który jest co najmniej dziwaczny. Ale na to nie miałem żadnego wpływu. Na szczęście, nie ja go pisałem...

A dziś pod wieczór akcja "147ultra". Podjadę na trasę, popstrykam nieco, a potem postaram się spotkać z naszymi w Sownie i Maszewie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Jeśli nie jesteś zalogowany, możesz komentować jako "anonimowy".