środa, 23 lipca 2014

Się poprawia

12 km

Kolejny dzień upałów, szczęśliwie połączonych z wiaterkiem dającym szanse na przeżycie. W lesie parę stopni mniej, ale dziś uaktywniły się takie płaskie robale, co to gryzą bezboleśnie, a ich ukąszenia powodują ropiejące rany na skórze. Włazi takie bydlę pod koszulkę, nic się nie czuje, a pod prysznicem widać już tylko efekty: paprzące się przez parę dni ranki. Jedyny ratunek, to sprawdzać skórę przy każdym, najmniejszym nawet podejrzeniu, że coś żre. Szczególnie trzeba uważać blisko Iny, dobiegając do Góry Lotnika. Te mendy ukochały sobie tę okolicę.
Pierwsze parę kilometrów dawał mi o sobie znać kręgosłup. Zanim dobiegłem do wiaduktu - minęło, a dla pełni szczęścia zauważyłem, że nic w to miejsce nie zaczęło dokuczać. Na prostej przez GPP nieco docisnąłem więc, starając się kontrolować styl biegu: pracę rąk, odpowiednio długi krok, pracę stóp. Bez większego wysiłku przebiegłem trzy kilometry w tempie od 5:15 do 5:09. Na końcu prostej przerwa, po chwili dołączył do mnie Mariusz, też korzystający z pustki na drogach w parku przemysłowym. Chwilę pogadaliśmy, walnęliśmy z bukłaczków (ja wodę, co Mariusz - nie wiem, nie częstował...), po czym ja zostałem nieco się porozciągać, Mariusz ruszył w stronę Goleniowa, ja za nim ze dwie minuty później. 
Czuję, że wracam do żywych. Codzienne ćwiczenia rozciągające robią swoje, problemy z rwą kulszową i mięśniem gruszkowatym praktycznie się skończyły. Wraca powoli forma i szybkość. Wkrótce powinna wrócić wytrzymałość. Ale z Gryfa chyba zrezygnuję, nie będę się szarpał w upale. Natomiast zastanawiam się nad startem w pierwszym półmaratonie krakowskim, 26 października. To by był niezły wstęp do maratonu w Nicei dwa tygodnie później. A, jeszcze po drodze jakaś dycha w Świnoujściu, namówił mnie Piotrek. 5 października. Dycha to pikuś, ale zawsze jedna blaszka więcej :)

1 komentarz:

  1. Izotonik domowej roboty - limonka trochę miodziku no i oczywiście kilka łyżeczek białego proszku ;) trzeba było mówić, że masz ochotę, miałem jeszcze zapas

    OdpowiedzUsuń

Jeśli nie jesteś zalogowany, możesz komentować jako "anonimowy".