wtorek, 15 lipca 2014

Triatlon owszem, ale może inny?

10 km, 41 km

Wczoraj dyszka biegiem, nawet w zupełnie przyzwoitym średnim tempie, jakieś 5:20 na kilometr. Pod wieczór, więc było trochę parnie, sporo robactwa pchało się do ust. Robale wyplułem, bieg z godnością ukończyłem bez żadnych objawów zwiastujących nadchodzące kłopoty.
Przed biegiem pogadałem z Darkiem, w weekend zaliczyli przecież 25h biegania wokół Arkonki. Darek nabiegał jakieś 144 km, Anetka 132. Kiedy rozmawialiśmy, Darek wybierał się na przebieżkę (przypomnę: w dobę po poczwórnym maratonie...). Nie wypadało szukać wykrętu dla własnego lenistwa.
A dziś dla odmiany 41 km rowerkiem. W spokojnym tempie, raczej dla hartowania tyłka na twardym siodełku i spalenia paru kalorii, niż dla wyniku. Podjechałem znów pod częściowo zamknięte skrzyżowanie S3 z drogą do Dąbia. Cyrk trwa, nadal są chętni do czołowego zderzenia dla zaoszczędzenia paru złotych na paliwie i paru minut na powrocie do Dąbia. Przy mnie taki wyczyn wykonała karetka ze szpitala w Kołobrzegu: facet włączył na chwilę koguta, wepchnął się na chama pod prąd i pojechał nawrócić na węźle "Rzęśnica". Zrobiłem mu serię fotek i podczas idiotycznego manewru, i już po nawrocie w stronę morza.
Wczoraj pod wieczór spotkałem Piotrka, gorąco namawia na spróbowanie triatlonu. Jedno mi w nim niespecjalnie pasuje: pływanie i wiążąca się z tym konieczność zmoczenia w wodzie. O wiele bardziej by mi pasowało, gdyby zamiast pływania było np. 5 km ostrego wiosłowania. Też świetnie rozwija górę, a zmoczenie się jest raczej wyjątkiem niż regułą.

Koleżanka małżonka nakupiła mi nowych koszulek. Same "elki". Nie powiem, mieszczę się w nie bez trudu, ale trzeba będzie uważać na każdy kilogram, by nie wyglądać na przebranego za baleron. Będę więc uważał :)

1 komentarz:

  1. Nie ma to jak mniejszy rozmiar koszulki :) Sam to odczuwam jak wchodzę w koszulkę w rozmiarze M a szwy nie pękają

    OdpowiedzUsuń

Jeśli nie jesteś zalogowany, możesz komentować jako "anonimowy".