czwartek, 3 lipca 2014

Wraca normalność

10 km

Dziś kolej na bieganie. Standardowa dycha, w połowie leśna, w połowie asfaltowa. Wróciłem zadowolony, bo znów widoczna poprawa. Żadnego bólu w lędźwiowym odcinku kręgosłupa, achillesy wzorowe, tylko lekkie ćmienie gruszkowatego tworu. Tempo nader umiarkowane, około 5:30 na kilometr, żeby nic sobie nie naruszyć i nie naciągnąć, a jedynie rozruszać i rozmasować, co należy i bieg skończyć w poczuciu zadowolenia z dobrej roboty. Tak też było.

Wybrałem się dziś do swojego adwokata, popchnąć parę spraw, w tym Pulsu Goleniowa i pewnego gangstera, który zasypuje mnie pozwami sądowymi. Znam mecenasa od czasów liceum, mamy bliskie poglądy na wiele spraw. Mecenas ma wiele zalet, wśród nich ogromną skuteczność. Ale ma i inną: od zawsze jest czynnym sportowcem, ćwiczy wschodnie sztuki walki, ale też biega. Ostatnio miał ogromne problemy z lędźwiowym odcinkiem kręgosłupa. Pochodził trochę po lekarzach, uznał, że się nie znają. Zapisał sobie kurację własnego pomysłu: dużo forsownych ćwiczeń z dwudziestokilowymi ciężarami. Pomogło, wzmocnił mięśnie kręgosłupa i mówi, że wszelkie dolegliwości mu przeszły. A podobno od lekarzy słyszał, że pierwsze i najważniejsze, to odstawić wszelki wysiłek fizyczny. 

Przepraszam pewnego anonimowego komentatora, że przez nieostrożność skasowałem jego komentarz, zamiast go opublikować. W komentarzu jest apel, żebym przestał pisać komentarze do niniejszego bloga, bo to jest tendencyjne. Niestety, nie mogę obiecać, że przestanę. Po prostu - nie piszę anonimowych komentarzy, więc przestać nie dam rady. Z tego samego powodu nie przestanę codziennie bić żony i dzieci - nie biję.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Jeśli nie jesteś zalogowany, możesz komentować jako "anonimowy".