piątek, 5 września 2014

Dłuższy wypad

65 km rowerem

Wczoraj wieczorem pewnie zbyt intensywnie poćwiczyłem, za to była kara w postaci zdecydowanie ostrzegawczego bólu (wersja prezydencka - bulu) w krzyżu. Ale w ciągu dnia przeszło bez śladu, co cieszy. 
Wcześnie opędziłem robotę, około 15 dosiadłem więc rowerka, zrobiłem najpierw 20-kilometrową turę przez Marszewo i Miękowo, a potem drugą, dłuższą, przez Lubczynę itd. Razem nazbierało się 65 km. Pod koniec czułem, że wysiłek jest konkretny, przed Podańskiem dopadło mnie osłabienie, z którym poradziłem sobie zatrzymując się przy opuszczonym sadzie w środku wsi, a tam parę śliw z dojrzałymi, słodkimi owocami. Garść śliwek przywróciła siły i ochotę do jazdy, parę minut potem skończyłem, co było w planie. 
Jesień idzie. W rzeczonym Podańsku zauważyłem płot porośnięty dzikim winem, pięknie, po
jesiennemu zakomponowanym. Liście czerwone, jagody lekko pomarszczone, wszystko podświetlone ciepłym światłem zachodzącego słońca. Ikona jesieni. A przecież wciąż mamy lato, które może potrwać jeszcze dobre parę tygodni. Dwa lata temu trwało prawie do końca października, może i teraz tak będzie?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Jeśli nie jesteś zalogowany, możesz komentować jako "anonimowy".