niedziela, 5 października 2014

Nowogard - dycha

10 km

Dyszka w Nowogardzie, ów sławetny półmaraton na 10 km. Bez kłopotu można by się pośmiać, ale śmiechu tym razem nie będzie. Impreza wyszła dość zgrabnie i trzeba docenić,
że organizatorzy paru rad posłuchali i nie pchali na siłę swoich pomysłów. Tak więc biuro zawodów działało sprawnie, pakiety wydawano błyskawicznie i bez ceregieli. W zestawie koszulka (bawełna przyda się na kolejne winobranie...), numer, agrafki, baton, parę ulotek i oczywiście nieśmiertelna smycz. Nie było dystrybutora z ciepłymi napojami, szczęście, że dzień był dość ciepły i kawę można było potraktować jako fanaberię, a nie konieczność. Gorzej, że tylko jeden kibelek był czynny, klucz do drugiego gdzieś "się" zawieruszył. Szczęśliwie, krzaków wokół nie brakowało.
Trasa bardzo sympatyczna. Kręta, pełna podbiegów i stoków, przez to robiąca wrażenie górskiej, a więc i męcząca, za to nie monotonna. Oznakowanie świetne, wszędzie pełno wolontariuszy. Gorzej z kibicami, którzy jeśli już stali, to jak nad grobem. Żywo było za to w okolicy mety, tam lud wiedział, do czego służą ręce. Po biegu medal (kichowaty) i gifty pobiegowe: grochówka, banany, woda. Losowania nagr
Część goleniowskiej ekipy
ód nie było, bali się nalotu z UKS, więc nie było sensu czekać pod sceną i przyglądać się dekoracji. Pojechaliśmy na obiad.
Z Goleniowa było parę osób. Mirek Guzikiewicz zaliczył swój pierwszy start na "dychę", zrobił czas nieco ponad 56 minut - świetnie, jak na niedawnego grubasa, ledwie chodzącego po korytarzach urzędu. Mój wynik 53:02 szaleństwem nie jest, ale po dłuższej przerwie w intensywnym bieganiu to wynik dość przyzwoity, obciachu nie było. Mogę się nawet pochwalić czwartym miejscem w kategorii wiekowej, choć ten wynik nieco blednie po uzupełnieniu, że moich równolatków wystartowało... pięciu :)


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Jeśli nie jesteś zalogowany, możesz komentować jako "anonimowy".