czwartek, 4 grudnia 2014

Miodzio

10 km

Okazało się, że jestem blondynem. Lekko po południu zrobiłem sobie kanapkę z miodem. Miód jak miód, wielokwiatowy. Bazą był ryżowy, kruchy jak cholera wafel. Nie wiem co mnie podkusiło, ale z ową pieprzoną kanapką przyniosło mnie do komputera. I stało się to, co było standardem w filmach o Flipie i Flapie. Otóż, kiedy zasiadłem przed komputerem i spróbowałem ugryźć wafla z miodem - co się stało? Tak, oczywiście. Wafel wypadł mi z dłoni. I co się stało? Tak, wafel się WY-JE-co? Tak, oczywiście wafel się WY-JE-BAŁ. Na co? Na KLA-WIA-TU-RĘ. Oczywiste pytanie: którą stroną w dół? Tak, naturalnie PO-SMA-RO-WA-NĄ-MIO-DEM-K...-WA-MAĆ!
Trzeba mnie było widać w 0,0005 sekundy po momencie, w którym stwierdziłem, że miodzio, zgodnie z prawem grawitacji, zaczyna płynąć w dół, czyli pod klawisze. Chwilę potem wszystkie kable zostały wyrwane z gniazdek, laptop leżał już do góry nogami, a grawitacja zaczęła pracować na moją rzecz. Szybko uznałem, że najlepiej będzie pójść po pałeczki do pielęgnacji uszu i delikatnie usunąć słodkości z klawiatury. Tak też zrobiłem: kanapa, laptop nad głową, pałeczki w palce i zlizywanie miodku z klawiatury. Na szczęście, wszystko skończyło się dobrze. Wszystkie klawisze działają, nic się nie lepi. Obiecałem sobie, że przy następnej pokusie żarcia przy komputerze (niekoniecznie miodku) skaczę na główkę z balkonu.

A po uratowaniu laptopa dycha w lesie. Początek parę minut po 15, koniec dokładnie o 16.15, wtedy wybiegłem z lasu, a chwilę później zapadł zmierzch. Dziś sprawdziłem, że ledwie 3 minuty dzielą nas od najkrótszego dnia w roku, za dwa tygodnie słońce zacznie zachodzić coraz później, więc coraz bliżej będzie do wiosny. To lubię!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Jeśli nie jesteś zalogowany, możesz komentować jako "anonimowy".