wtorek, 20 stycznia 2015

Dzień bez ciśnienia

11 km

Dzisiaj wyraźnie już poczułem, że dzień jest dłuższy. Na leśną trasę ruszyłem dokładnie o 15.10, jak pociąg do Yumy, a choć specjalnie się nie spieszyłem, to gdy dobrą godzinę później wybiegałem z lasu, wciąż było widno. W domu sprawdziłem - zachód słońca jest już później o 38 minut. 
Przymierzałem się do biegu z rana, ale pogoda była tak podła, że wszelka ochota mi odeszła. Ciśnienia praktycznie nie było, nawet dwie kawy walnięte jedna po drugiej nic nie dały. Podziwiałem, że mimo to byli jednak chętni do rannego biegania. Najwidoczniej mniej wrażliwi na parszywe ciśnienie.

Rano dokładnie obszedłem bieżnię in statu nascendi. Pomyślałem sobie, że zanim spadnie pierwszy większy śnieg, warto się rozejrzeć za bezpiecznym kawałkiem gruntu do pobiegania nawet w ciemnościach. I wychodzi mi, że niedokończona bieżnia, na której do wiosny nic się nie będzie działo, jak najbardziej się nadaje. Jej stan jest nie gorszy, niż przed przebudową, a chyba nawet lepszy, bo nie widać kałuż nawet tuż po deszczu. Wprawdzie to oficjalnie teren budowy, ale chyba nie ma się co przejmować, przecież nie rozstrzelają (chyba...). Na pewno przyjdzie jakiś tamtejszy panjanek i będzie próbował przeganiać, ale spokojnie można go zignorować. 

Informacja bezpośrednio od prezesa PMT w odpowiedzi na liczne pytania, od której będzie się można zapisywać na jego jubileuszowy maraton 16 maja. Informacja jest konkretna, dokładnie od pierwszej sekundy czwartku 22 stycznia, kiedy to sławny Progdariusz się narodził. I nie ma sensu zwlekać w nadziei, że komuś przypadnie numer 100. Prezes, jak zwykle jednogłośnie i bezapelacyjnie, numer 100 przydzielił sobie. 

Można się już zapisywać na maraton u Mańka w Jastrowiu. Zapisany, Maniek potwierdził. Jak wynika z tego, co do mnie znajomki piszą, nie tylko ja na ten pomysł wpadłem. Tak więc 28 marca Jastrowie - prawdziwy początek sezonu. Otwarte pytanie, czy to będzie początek wiosenny jak przed rokiem, czy też ostro zimowy jak dwa lata temu? Nie ma natomiast wątpliwości, co będzie na obiad. Zawiódłbym się, gdyby nie było kotleta schabowego w nostalgicznym stylu lat siedemdziesiątych, z rosołem wcześniej i kompotem na koniec. 

Przypomniałem sobie, że pora zapłacić za prawo biegania w Kołobrzegu. Zapłacone.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Jeśli nie jesteś zalogowany, możesz komentować jako "anonimowy".