środa, 7 stycznia 2015

Podejrzanie dobrze

7 km dziś, 12,5 km wczoraj

Wczoraj aż się chciało wybiec do lasu. Rano piękna pogoda, mróz, szron skrzypiący pod stopami. Powietrze orzeźwiające, pachnące chłodem (mróz ma swój zapach). I nie było powodu ograniczać się do zrobienia rytualnej rundki. Tempo umiarkowane, za to wyprawa aż za Górę Lotnika. W drodze pożałowałem, że nie zdecydowałem się na tour przez Łęsko i Bącznik, ale za późno było na zmianę decyzji: trzeba było wrócić w zameldowanym wcześniej czasie, by nie wzbudzać zbędnego niepokoju w domu.
A dziś aż się wychodzić nie chciało. Ziemia zmarznięta, pokryta cienką warstwą zlodowaciałego śniegu, cholernie śliskiego. Nieopatrznie wybrałem się na trasę wzdłuż Iny, a miejscami ścieżka tam wąska i tuż przy brzegu skarpy, przy potknięciu czy pośliźnięciu było ryzyko zjechania do Iny. Na ryzyku się skończyło, Do mostu na S3, przez las do GPP i powrót do Goleniowa, bo dość miałem ślizgania się butów po lodzie na ścieżce rowerowej. Niemniej, wyprawa zaliczona.
Z nieufnością obserwuję, że nagle odstąpiły ode mnie wszelkie dolegliwości zdrowotne. Doświadczenie życiowe uczy, że taka nagła poprawa nie wróży nic dobrego. Na razie jednak nie widać nic, co by zapowiadało jakąś tragedię. A jednak może wyluz, odpoczynek i rozsądek w dawkowaniu wysiłku dały rezultaty?
Jutro odbój. Czwartek, więc sporo roboty. Ma mocno padać, a na dodatek po południu spotkanie w sprawie finansowania sportu. Trzeba iść, może być wesoło.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Jeśli nie jesteś zalogowany, możesz komentować jako "anonimowy".