sobota, 31 stycznia 2015

Zima taka sobie

Wczoraj 6,5 km

Z powodu pogody wczorajsze bieganie po lesie skreślone z listy opcji. Są prostsze sposoby na połamanie nóg niż truchtanie po zaśnieżonych i śliskich przez to leśnych ścieżkach. Po południu wybrałem się za to na ścieżkę rowerową - szlak bezpieczny i przyjazny. Szkoda tylko, że panowie z PGK asfalt posypali piachem, który po stopnieniu śniegu zmienił się w śliskie błoto. Trudno było skutecznie się odbić, stopa jechała do tyłu i o szybkości można było zapomnieć. Tam, z powrotem do - jak mawia Andrzej Wojciechowski - cepeenu (kto jeszcze potrafi rozwinąć skrót CPN nie zaglądając do internetu?), gdzie uznałem, że jeszcze trochę mi za mało, obiegłem sobie "złodziejowo", wróciłem do stadionu i wreszcie do domku. A tam natknąłem się na zezłoszczoną wynikiem meczu Polska-Katar Oleńkę - sam wolałem meczu nie oglądać, przeczuwałem, że wygrają go albo niby-Katarczycy, albo sędziowie, w każdym razie - wygrała kasa.
Sobota. Z nieba leci lepki, topniejący już śnieg. Ślisko jak diabli, nie ma na razie warunków do biegania. Trzeba będzie poczekać do popołudnia: albo się poprawi, albo jeszcze pogorszy (wszystko może podmarznąć). Dwie dobre wiadomości: ciśnienie idzie w górę, dziś rano było rekordowo niskie (727 mm Hg), a dzień się wydłuża, zachód słońca już o godzinę później, niż w grudniu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Jeśli nie jesteś zalogowany, możesz komentować jako "anonimowy".