niedziela, 1 lutego 2015

Pierwsze prawdziwie zimowe

13 km

Ranek zapraszał do lasu lekkim mrozem i ładnym słońcem. Długo zapraszać nie musiał, parę po dziesiątej wbiłem się w czarne ciuchy zastanawiając się, dokąd by tu. Najpierw pomyślałem o trasie ścieżką rowerową, 3 km przez GPP i dopiero nura w las. W porę sobie przypomniałem, że biegnąc przez park przemysłowy miałbym słońce prosto w twarz, a dodatkowo odbite w mokrym asfalcie. Zanim bym dotarł do końca, pewnie oślepłbym. Wybór był więc prosty, zacząć należało od końca. 
Las pełen ludzi, w większości znajomych. Co krok ktoś. A to Paweł ze swoim wilczurem, a to Robert, a to Wiesiek z kryminału. Dobiegając do torów zobaczyłem za nimi Piotra z ekipą dzieciaków; wciąż mu się chce biegać ze swoimi podopiecznymi, a przecież mógłby, jak inni, objaśnić co i jak i pokazać palcem las: biegiem!
Za torami już pusto. Śnieg optymalny, jeszcze nie przemarznięty, ale do butów się nie lepił. Po lesie już ktoś jeździł autem, na większości ścieżek były koleiny, biec było więc łatwo. Obiegłem sobie Górę Lotnika, cofnąłem się do wiaduktu, znów skok na drugą stronę torów, a ostatnie 5 km już asfaltem, najpierw przez GPP, potem ścieżką. W parku droga czarna, dobrze utrzymana, dziś ruch niewielki, więc było bardzo bezpiecznie. Gorzej na ścieżce rowerowej, bo choć posypana, to zalodzona. W ogóle, te pierwsze półtora kilometra drogi do Lubczyny to jakiś lokalny biegun zimna, zawsze tam śnieg i lód trzymają się długo i jest ślisko. Chwalić Boga, teraz przynajmniej bezpiecznie, nie trzeba już się bać, że jakiś mniej bystry wjedzie swoim złomem w d...

Ola trzeci tydzień na zwolnieniu. Obejrzała już chyba wszystkie filmy, łącznie z jeszcze nienakręconymi, przeczytała wszystko, co w zasięgu ręki, rozwiązała sterty sudoku (poziom trudności - kosmiczny), a teraz ułożyła w dwa dni puzzle z 1000 kawałków. A przed nią jeszcze następne trzy tygodnie. Na szczęście, zaczyna się już przemieszczać po domu, więc na listę rozrywek można dopisać gotowanie, pranie i inne atrakcyjne zajęcia.

Przyszły nowe buty, Nike Pegasus 30+, za rozsądną cenę niecałe 230 zł. Model wprawdzie zeszłoroczny, ale czy to ma znaczenie? Ważne, że kosztowały połowę tego, co żądano przed świętami :). Pół numeru większe od dotychczasowych, będzie więc trochę miejsca na grubszą skarpetkę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Jeśli nie jesteś zalogowany, możesz komentować jako "anonimowy".