poniedziałek, 9 marca 2015

Poniedziałkowa dyszka

10 km

Można już przestać zwracać uwagę na godzinę zachodu słońca. Ciemno się robi już na tyle późno, że wyprawę do lasu można śmiało planować nawet na 17.30, czyli po obiedzie i poobiedniej sjeście. I tak właśnie dziś się stało, start parę minut po 17. Nieco dokuczał wyraźny ból w pięcie, nie przeciążałem więc jej. Krótka przerwa pod wiaduktem, trochę rozciągania radykalnie poprawiło stan pięty (ciekawe, z czego to wynika...), ból przeszedł. Trasę przez GPP nieco wydłużyłem, pierwszy kilometr robiąc boczną drogą, zdecydowanie bezpieczniejszą. Nie było jednak źle, przez park się przedostałem jeszcze za dnia. Mrok zapadł, kiedy byłem na wysokości stacji Orlenu. 
A teraz zasłużony porterek, na uzupełnienie elektrolitów i łatwo przyswajalnych cukrów.

Przypomniało mi się: w piątek wieczorem widziałem na Szczecińskiej wyruszającą w drogę pielgrzymkę do Maszewa. Grupa wiernych w ten sposób odbyć miała drogę krzyżową. Pierwsza myśl: o kurka, co za pomysł, naprawdę chce im się? widzą w tym sens?
Ale po chwili inna myśl: no zaraz, a gdyby to była grupka biegaczy ruszających na nocny półmaraton do Maszewa, to jak byś zareagował? Na pewno: brawo, brawo, jaki fajny pomysł!
Więc ostatecznie wyruszających w drogę amatorów nocnej drogi krzyżowej, odbywającej się w deszczową piątkową noc pożegnałem w myślach tak, jakby byli sportowcami. Powodzenia! W końcu w ich wyprawie był przecież element sportu masowego, nie?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Jeśli nie jesteś zalogowany, możesz komentować jako "anonimowy".