wtorek, 31 marca 2015

Rekord

Siłownia

Nagły powrót zimy, w typowych ostatnich podrygach. Z rana sypnęło mokrym śniegiem, ale na godzinie białego seansu się skończyło. Stopniało. Wiać nie przestało. Wietrznie i mokro aż do nocy, z krótkimi przerwami w deszczu. Jedną z nich wykorzystałem na wizytę na siłowni Ojca Dyrektora. Dwadzieścia minut wiosłowania, na deser po cztery serie na innych przyrządach rozwijających mięśnie górnej połowy. Przestały już boleć, znaczy - przyzwyczaiły się już do obciążenia. Pora nieco zwiększyć obciążenie. 
Ćwiczyłem z duszą na ramieniu. Sosny nade mną chwiały się na wietrze, skrzypiąc złowieszczo i ostrzegawczo. Wytężałem słuch, by nie przegapić trzasku ostrzegającego o łamiącej się, suchej gałęzi, która po sekundzie czy dwóch wylądowałaby na mojej głowie. Na szczęście, wyobraźnia przerosła rzeczywistość, nic z góry nie poleciało - choć parę kilo chrustu nad głową wisiało.

Załatwione są już zaświadczenia medyczne, bez których można by zapomnieć o starcie w Paryżu. To podstawowy dokument, bez którego nie wydadzą nam numerów startowych i nie pozwolą stanąć w niedzielę rano na Polach Elizejskich, o wpuszczeniu na metę już nawet nie mówiąc. Prędzej człowiek wyłgałby się z braku dokumentu tożsamości (wiem z doświadczenia, bo dwa lata temu wycyganiłem pakiet Piotrka nie mając jego upoważnienia; po prostu się za niego podałem). Ale kwit, że Walkowiak jest zdrów na ciele i umyśle miałem. 

Marzec był rekordowym miesiącem czytelnictwa niniejszego bloga. Wszystkim czytelnikom serdeczne dzięki za wierność :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Jeśli nie jesteś zalogowany, możesz komentować jako "anonimowy".