niedziela, 31 maja 2015

Diabli wzięli wodną niedzielę

71 km, rower

Ambitne plany szlag trafił tuż za Przemoczem. Urwana rura wydechowa, bez szans na odręczną naprawę. Trzeba było godzinę poczekać na niezawodnego szwagra, który przywiózł zestaw naprawczy w postaci metra miedzianego drutu i kombinerki. Sama prowizoryczna naprawa potrwała kilka minut, bo w międzyczasie rozpracowałem całą procedurę i przygotowałem co się dało, łącznie z odpowiednio przyciętą brzozową gałęzią, która pomogła ów drut przewlec w miejscu zupełnie do tego nieprzewidzianym przez konstruktora. A kiedy rura była przymocowana, nie pozostało nic innego, jak zrobić 'w tył na lewo' i wrócić do Goleniowa z kajakiem, który na chwilę w wodzie się nie zanurzył. Plus taki, że załapałem się na niedzielną pieczoną kaczuszkę nadziewaną jabłkami - rzecz dobra nie tylko na osłodę kajakowej niedzielnej klęski.
A po obiedzie rekompensata w postaci roweru. Trasa dość konkretna: Goleniów, Żdżary,
Tyle zostało z dworku w Łoźnicy.
Pięć lat temu jeszcze był cały
Miękowo, Białuń, Żółwia Błoć, Niewiadowo, Sobieszewo, Łoźnica, Czermnica, Węgorza, Kikorze, Osina, Redło, Maciejewo, Burowo, Mosty, Budno, Goleniów. Sądziłem, że będzie tego z 50 km, pomiar wykazał co najmniej 71. Niezły trening przed szczecińsko-kołobrzeską pielgrzymką z Mariuszem. Sądzę, że za dwa tygodnie dam radę. Największy problem to będzie wysiedzenie w siodełku tych godzinek, wytrzymałość tyłka ma swoje granice. Będą jednak przecież przerwy, a tempo będzie więcej niż spokojne. 

Stara droga Osina-
-Maciejewo
Rowerowa wycieczka miała przyrodnicze akcenty. Znalazłem bobra, który spokojnie zgryzał badyle o parę metrów od drogi Łoźnica-Czermina, dobre pół godziny przyglądałem się sympatycznemu zwierzakowi. Zaskoczyły mnie też lasy między Osiną a Redłem i Maciejewem, wyglądają jak prawdziwa puszcza, bez widocznych śladów ludzkiej gospodarki. O zachodzie słońca było tam uroczo i klimatycznie. Znalazłem też to, co bardzo lubię: starą, już zapomnianą drogę z Osiny do Maciejewa, wysadzoną pięknymi, ogromnymi jaworami. Kiedyś to była najkrótsza droga łącząca dwa duże i ważne majątki ziemskie, musiała być intensywnie używana, świadczy o tym dość głęboki wąwóz, w którym droga biegnie w pobliżu Osiny. Dziś przejedzie tam sporadycznie jakiś ciągnik, jakieś auto, czasem rowerzysta... Klimat został, warto tam się wybrać na rowerową wycieczkę.

W drodze powrotnej chwila przerwy w Budnie. Trafiłem na moment, kiedy polska głupota wchodziła na nowy, wyższy poziom. Scenka typowa, majowo-niedzielna: przyjęcie komunijne w jednym z domów opodal drogi. Kiedy zatrzymałem się na chwilę odpoczynku, wręczano chłopysiowi prezent: quada. Takiego najzupełniej pełnowymiarowego. Szczyl natychmiast nałożył kask, ucieszeni opiekunowie - najwidoczniej nieco wypici - dali mu kluczyki i łepek ruszył ostro polną drogą. Ujechał ze sto metrów, próbował zawrócić - przewrócił się razem ze swoją maszyną. Nic mu się tym razem nie stało, może się nauczy jeździć, jak nie - to się zabije albo gruntownie połamie. A póki co, mamy nowy przejaw polskiego skretynienia. Ciekawe, czym będą obdarowywać pierwszokomunistów za pięć lat? Domami z basenem?

2 komentarze:

  1. To już wiesz, co kupić Matiemu na komunię? :-P

    OdpowiedzUsuń
  2. Aż mi ciarki przeszły... Widziałem, co potrafi robić na rowerze, a daj mu jeszcze quada! ;)

    OdpowiedzUsuń

Jeśli nie jesteś zalogowany, możesz komentować jako "anonimowy".