wtorek, 26 maja 2015

I znów biegiem

11 km

Myślałem, że po paru dniach przestoju będzie kiepsko. Było dobrze. Nic nie przeszkadzało, nie psuło przyjemności z godziny relaksu w lesie. Pobiegałem po mało uczęszczanych ścieżkach, z warstwą igliwia dobrze amortyzującą, może dlatego po biegu nadal nic nie dolega. Było trochę górek, z finałem na Górze Lotnika. Tam się natknąłem na Julię G., walczącą, jak sama twierdzi, z anemią, pagórkiem i w ogóle. Chwila odsapki, potem w dalszą drogę, jednym cięgiem do końca. Dobrze spędzony czas.

Na bieżni końcowe prace przed położeniem Mondo. Robią zjazd na bieżnię od strony głównej bramy, wyryli dziurę na rów z wodą (po jaką to cholerę i komu?), sfrezowano też drobne nierówności na asfaltowej nawierzchni. No i teraz czekamy na dostawę wykładziny i najbardziej efektowną część roboty - jej kładzenie. Będzie bajer.

Rozczarowałem się. W piątek po Bożym Ciele urząd pracuje :(. Trudno, na spływ trzeba się będzie zabrać w piątek po południu...

Dziecię podesłało dwa nagrania, które stanowią jego pracę licencjacką. Całą robotę przy obróbce surowego materiału zrobił sam. Efekt bardzo interesujący, naprawdę da się tego słuchać. Jeśli się zgodzi, zamieszczę. Michu?...

1 komentarz:

  1. Może dopiero po obronie, kiedy już będę mógł to zrobić całkowicie oficjalnie, bo na razie to dostałem dla swojego odsłuchu i sprawdzenia czy na pewno gra jak trzeba. ;)

    OdpowiedzUsuń

Jeśli nie jesteś zalogowany, możesz komentować jako "anonimowy".