sobota, 30 maja 2015

Ina po raz pierwszy

Kajak
Dodaj napis

Ciekawy pogodowo dzień. Na przemian słońce i całkiem konkretne ulewy. Średniej się z tego nie dało wyciągnąć, trzeba było odpuścić, albo podjąć ryzyko. Wybrałem to drugie, nie żałuję. Rano dałem się namówić grupie goleniowskich radnych, by razem z nimi przepłynąć się Iną. Wprawdzie planowałem przepłynąć się jedynką od Goleniowa w górę, ale w jednym kajaku zabrakło im pary, więc decyzja była prosta. Nie wyciągałem już własnego sprzętu i nie wykonywałem dość uciążliwej operacji logistycznej. 
Start w Bączniku. Kajak do kitu, typowa krypa dla letnich spływowiczów, z miejscem na piwko, za to bez podpórek pod stopy. Siedzisko dość wygodne, ale oparcie zbyt poziome, nie zapewnia optymalnej pozycji do wiosłowania.
Trasa zaskakująco łatwa. Parę przeszkód w wodzie, nieistotnych, bo bezproblemowych. Zdaje się, że drewno leżące w wodzie zostało w kluczowych miejscach przecięte przez ekipę z OSiR, jak co roku zresztą. Woda dość czysta, nie śmierdzi jak jeszcze parę lat temu. Najbardziej zdziwił mnie brak zarośli łozy na brzegach - to akurat zasługa bobrów, które bardzo intensywnie koszą wszystko, co rośnie nad Iną. Jeszcze kilka lat temu krzaczorów było tyle, że miejscami trudno się było przecisnąć; dziś wszystko zostało zgryzione i przetrawione przez bobry. Z zaroślami człowiek sobie nie mógł poradzić, bobry zrobiły to ekspresowo.

Dopłynęliśmy bezproblemowo do bazy kajakowej państwa Henkelmanów, tam radni zostali się integrować przy piwie i grillu, ja się dyskretnie zmyłem, grill mnie nie pociągał. Było zresztą co robić...
Jutro pogoda ma się poprawić i ustabilizować. Biorę więc dłuższy kajak i obskoczę jakieś sympatyczne jezioro. Wybór między Lubiem, Ińskiem i Woświnem. Pierwsze atrakcyjne, bo duże, długie i przy wietrze buja tam należycie. Jezioro Ińskie jest o tyle atrakcyjniejsze, że nie jest długą rynną, ma kształt liścia - w razie potrzeby można zrezygnować z dalszego pływania i szybko wrócić do bazy. Jest też gdzie przekąsić - w smażalni przy bazie rybackiej można zjeść sielawę, rybkę bardzo smaczną. Lubie to z kolei kompletna pustka, zwłaszcza po zachodniej stronie, gdzie rozciąga się poligon. Cisza, spokój, przyroda niczym nieskażona.
Rano się zdecyduje. 

Wczoraj objazd rowerkiem  okolic Goleniowa. 40 km z niezłym ogonkiem, kolacja zasłużona :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Jeśli nie jesteś zalogowany, możesz komentować jako "anonimowy".