piątek, 22 maja 2015

Maraton na rowerze

43 km

Trzeba było zrezygnować z kajakowych planów, ostatecznie był rower. Znów wytrzęsło mnie w okolicach Czarnej Łąki i między Kliniskami a Stawnem. Szczególnie ten drugi odcinek jest istną masakrą, pierwotnego asfaltu praktycznie już nie ma. Łata na łacie przykryta kolejną łatą, wszystko nierówne że niech to diabli. Ale za to ruch niewielki, bo droga boczna i o niszowym znaczeniu, więc bezpieczna. 
A jutro wyjazd do Poznania, Michu ma absolutorium. Historyczny dzień, bo usamodzielnia się ostatnie, najmłodsze dziecię. Przynajmniej teoretycznie się usamodzielnia, bo ciągnie jeszcze przecież drugi kierunek, a może zechce zrobić i magisterkę. W każdym razie od jutra to będzie "pan licencjat".

Właśnie się zgadaliśmy z Mariuszem G. w sprawie 147ultra (19-20 czerwca). On biegnie, ja się przy nim przejadę rowerem, świadcząc samarytańską posługę, tj. wioząc cóś do picia i cóś do zjedzenia, może nawet go tym poczęstuję :) . To może być dla mnie ciekawe doświadczenie, jemu przyda się na pewno towarzystwo i stały dostęp do zaopatrzenia. W ubiegłym roku Anetka przekonała się, że to może zdecydować o powodzeniu biegu, więc wnioski z jej doświadczeń zostały wyciągnięte.

No i trzeba coś wymyśleć na pierwszy czerwcowy weekend. Chyba wymyślę kajak. Albo okolice Bornego Sulinowa, albo Spreewald.

Miałem dziś ciekawe doświadczenie informatyczne. W południe laptop mi oszalał, zaczęły się otwierać program za programem, kursor szalał po ekranie, totalny obłęd. Całkiem niezły informatyk zgłupiał, kiedy to zobaczył, najpierw podejrzewał włamanie z zewnątrz, potem totalną awarię dość nowego laptopa. Przez przypadek dotknął ekranu w miejscu, gdzie działo się największe szaleństwo. W tym momencie się skończyło, jak po ciachnięciu maczetą. Okazało się, że przyczyną kilkuminutowej paranoi mojego lapa (ma dotykowy ekran) był kurz na ekranie. Przetarłem ścierą, uspokoił się.
To tak na przypomnienie, że 85% problemów ma bardzo proste rozwiązanie. Gdybym się pospieszył i oddał złomika do serwisu, pewnie bym dostał fakturę za wymianę płyty głównej lub całego ekranu, a jeszcze nasłuchał się, ile to z naprawą było problemu... 


2 komentarze:

  1. Do bycia panem licencjatem jeszcze dokładnie miesiąc, wtedy bronię się ze swojego nagrania. ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Plany strategiczne przewidują, że się obronisz. Nagranie podobno "da się słuchać"?

    OdpowiedzUsuń

Jeśli nie jesteś zalogowany, możesz komentować jako "anonimowy".