czwartek, 4 czerwca 2015

Czwartek w ruchu

14 km bieg, z 50 rower

Ranne wstawanie, bo Oleńka miała się przebazować do Konina, trzeba ją było dostarczyć na dworzec. A skoro już wstałem, to kawa, gazeta, potem felieton do Kuriera, a kiedy go skończyłem - na rower w okolice miasta. O drugiej najgłupsza część dnia: uzupełnianie brakującej połowy strony jutrzejszego wydania GG - fotoreportaż z procesji. Duperela, ale trzeba było dopilnować, żeby wszystko zostało zrobione jak należy. Zajęło to z pół godziny, potem kawa i lody - i znów rower, tym razem dłuższy tour. Godzinna przerwa na drobny relaks, przyszedł czas na porcję biegania. Nieco przedłużona trasa w rejon Góry Lotnika, razem ze 14 kilometrów. Najmilsza pora: z godzinę przed zachodem słońca, las skąpany w ciepłym świetle, najlepsza pora na zdjęcia. Ludzi zero, za to znów trafiłem na duże stado jeleni, które i tym razem niespecjalnie się mną przejęły, najwidoczniej przywykły do biegających po lesie dwunogich i uznały, że nie ma z ich strony zagrożenia. 

Jutro piątek. Urząd pracuje - nonsens i udawanie. Ale niech tam. W południe zapraszają na lotnisko na konferencję prasową. Będą tłumaczyć, dlaczego wydają 100 mln zł na modernizację wiejskiego lotniska, które z roku na rok ma coraz mniej pasażerów. Ciekaw jestem argumentów - na razie uważam, że to idiotyzm. Ale pojadę, bo przy okazji obejrzę z bliska airbusa A-340, trzeci co do wielkości samolot pasażerski świata i C-160 - europejskiego Herculesa. Oba samoloty akurat będą w Glewicach. 

A po południu wreszcie wyjazd na kajakowanie. Espace już zrobiony, chodzi jak nowy, jest teraz nienormalnie cichy... Naprawa kosztowała dużo mniej, niż myślałem - wszystkiego siedem stów. 

Przymierzałem się do kupna nowej lampy błyskowej. Wprawdzie mam świetną, ale ponieważ ma już swoje lata, nie jest kompatybilna z Canonem 5D. Już myślałem, że stary Metz wyląduje na półce z technicznymi antykami, ale coś mnie tknęło, przegrzebałem internet. I okazało się, że Niemcy umieją pomyśleć. Mój Metz ma odłączalny adapter ze stopką łączącą lampę z aparatem. Mieści się w nim czip z oprogramowaniem, które - i to jest właśnie rewelacyjne odkrycie - za drobne pieniądze można w serwisie zaktualizować. Wysłałem, we wtorek lub środę adapter wróci i będzie już współpracował z Canonem, a Metz warty 2,5 tys. zł jeszcze posłuży.
I to jest firma przyjazna klientowi. Teoretycznie, lepszym interesem by było zmuszenie klienta do zakupu nowej lampy. Polska firma zapewne by tak zrobiła. Tyle, że nie kupiłbym Metza, lecz Canona. A teraz wprawdzie nowej lampy nie kupię, ale firmie dam zarobić na aktualizacji software'u. I dobrze mi to zdarzenie zapadnie w pamięć, więc kiedy jednak przyjdzie czas na zmianę sprzętu - kupię Metza, bo firma zyskała moją sympatię. A więc - opłaciło jej się zrezygnować z pokusy łatwego zarobku na rzecz pewnego zarobku za jakiś czas ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Jeśli nie jesteś zalogowany, możesz komentować jako "anonimowy".