poniedziałek, 29 czerwca 2015

En novembre Beaujolais?

Wczoraj 58 km, dziś relaks

Wczoraj odpoczynek po intensywnym wiosłowaniu po zalewie. Najpierw wyprawa do Sowna, przez Bolechowo (asfalt), potem leśnymi duktami aż do byłej RAB, czyli pretekstu do rozpętania wojny 1939 r. - autostrady Berlin-Królewiec. 
Na węźle w okolicy Sowna krótka przerwa na obejrzenie pozostałości po ostatniej drogowej inwestycji Adolfa H. Zostało sporo, praktycznie gotowy węzeł drogowy, potrzebujący jedynie pokrycia asfaltem. Obejrzałem sobie Sowno, z pozostałościami niemieckiej, stylowej zabudowy. O polskiej zabudowie przez miłosierdzie nie wspomnę, to rozpacz łamana przez tragedię. 
Powrót do Goleniowa przez Strumiany. Długa prosta, dupsko boli, ale kres przewidywalny: z roweru trzeba zejść w Kliniskach. Oryginalne, jedyne w kraju przejście drogowe na dwupasmowej trasie ekspresowej S3. Jak zwykle, wchodzi się na przejście po paru minutach czekania, aż któryś z przejeżdżających tumanów wpadnie na pomysł, by się zatrzymać. Żaden debil nie zauważył ani znaków, ani przejścia. Połowę skrzyżowania pokonałem w chwili, kiedy strumień debili na chwilę się przerwał. Druga połowa była gorsza, nikt nie stanął. Wkurzyłem się, w pewnym momencie  wykonałem ruch udający wjazd rowerem na jezdnię. Gwałtowne hamowanie, nagle robi się przejście. Przechodzę. Nic mnie nie obchodzi, co o tym myśli blond dziewczę, które zmusiłem do hamowania. 

A dziś Oleńka wynalazła niebywale tanie połączenie lotnicze do Lyonu. Za 1,6 tys. zł w obie strony mogę lecieć choćby na piwo. Ale w trzecim tygodniu listopada nie leci się na piwo, tylko na Beaujolais Nouveau, albo na maraton organizowany w tej okazji. Więc wybieramy tę drugą opcję :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Jeśli nie jesteś zalogowany, możesz komentować jako "anonimowy".