wtorek, 2 czerwca 2015

Jest dobrze

7 km

Szwagierka wróciła z Włoch, z tej okazji kolacyjka. Ale na kolację trzeba zasłużyć, dlatego nieco skrócona (kolacyjka!) trasa biegowa. Po leśnym biegu kąpiel, przebranie w strój wieczorowy (frak, żabot, szpada, ordery...) i można było zasiąść do jedzonka i włoskiego wina - niezłego całkiem.

Skutki niedzielnego niepowodzenia ogarnięte. Espace jest już w warsztacie, w jasną cholerę wymienię wszystko, co budzi wątpliwości. Zostanie może pierwszy odcinek układu wydechowego, bo jest problem z kupnem tłumika z katalizatorem. Solidne zespawanie jest jakimś rozwiązaniem, więc jeśli producent katalizatora nie chce zarobić - kij mu w oko. Dwa pozostałe kawałki będą nowe i to rozwiąże mi problem ryzyka urwania tłumika na przykład na pechowej - jak się okazało - betonce do Chociwla. 
I dlatego na weekend można śmiało planować. Już mnie cieszy perspektywa wyprawy w okolice Szczecinka: Nadarzyce, Piława, tamtejsze jeziora, może wreszcie wpadnę do Chojnic, gdzie wabi rodzinne Da Grasso: warto przetestować tę podobno niezłą pizzę. A i same Chojnice warto wreszcie obejrzeć.
Kajak, espace, śpiwór, coś do picia i zjedzenia. Wszystko, co latem potrzebne jest, by zmontować sympatyczną wyprawę na zachodnie pojezierze. A, jeszcze pogoda. Ale ta podobno ma być :)

Wpisałem się na krakowski Półmaraton Królewski. Koniec października, przyjazny czas, wczesna jesień, jeszcze nie zimno, już nie gorąco. W Krakowie jest gdzie się przespać, a miejscowe ludzie wiedzą, gdzie dobrze zjeść. I to już powód, by tam się wybrać, oczywiście z obowiązkową wizytą na kopcu jednym, drugim i trzecim (czwarty za mały, nie róbmy sensacji z wejścia na kopiec kreta...). A przed metą pewnie znów będą czyhać dwa łebki chętne do przebiegnięcia mety i załapania się na medal. A medal zawsze w Krakowie ładny ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Jeśli nie jesteś zalogowany, możesz komentować jako "anonimowy".